wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział XXVII

Czy to już koniec kolorowych dni? - Kylar


     - Ja wiem, że wy się teraz cieszycie, ale Fung będzie na nas wściekły - westchnęła Av w przestrzeń, a jej głos okrążył echem pomieszczenie, w którym tyle przed chwilą się wydarzyło. - W sumie, to będzie wściekły na mnie - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Av ma rację. To nie jest dobry moment na rozmowę. Nie martw się, kiedyś opowiem ci moją historię - odwzajemniłem piękny uśmiech jakim mnie obdarzyła. - Kylar, mam prośbę. Nie mów już do mnie Jess. - poprosiła ze smutkiem. Wyczułem to.
- Dobrze - zgodziłem się nie pytając o wyjaśnienie.
Poczułem jak koleżanka ciągnie mnie za rękę. Chociaż ledwo potrafiłem ustać na nogach, z pomocą Av wyszedłem z zamku omijając gruzy leżące na ziemi. Gdy wsiadaliśmy na Doja, jeszcze raz spojrzałem na moją siostrę. Uśmiechnęła się, chociaż oczy miała nadal we łzach.
     Kiedy dolatywaliśmy już do naszej świątyni, zauważyłem, że śnieg zaczął topnieć, co bardzo mnie ucieszyło. Nie czułem już zimna i mogłem delektować się promieniami jakimi obdarzało mnie słońce. Niestety, brak snu przez kilka dni dał mi się we znaki i zacząłem ziewać. Spojrzałem na Av. Była zamyślona i również wyglądała na zmęczoną.
- O nie… - szepnęła do siebie kiedy Dojo zaczął lądować.
- Co się stało?
- Mistrz Fung, to się stało. Już na nas czeka.
Zeskoczyliśmy z Doja, a jasne oczy nauczyciela nas przeszyły.
- Które z was wpadło jak na ten przepiękny pomysł - spytał na pozór spokojnie. Poczułem się winny danej sytuacji.
- To byłem…
- To był mój pomysł - przerwała mi koleżanka. - Ja wpadłam na to, by zabrać Kylara do Aklorii.
- Ach tak - mruknął. Na jego twarzy uwydatniło się kilka nowych zmarszczek wskazujących na zdenerwowanie. Av kontynuowała, mimo beznadziejności swojego położenia.
- Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu mi się udało go przekonać.
- Co było dalej?
- Kazałam jej go odczarować. Powiedziała, że nie może. Potem trochę walczyliśmy, - pomasowała swoje ramię jakby dopiero teraz przypomniała sobie o walce - a potem, okazało się, że Akloria to siostra Kylara. - Mistrz Fung nie miał ani trochę zdziwionej miny. Dlaczego?
- Wtedy… zamienił się w lodowy posąg - zadrżała, jakby nagle przeszyło ją zimno. Z dokładnością obserwowałem każdy jej ruch. - Szukaliśmy sposobu by go odczarować. Wtedy ona przypomniała sobie jakieś starodawne zaklęcie. Udało jej się.
- Coś jeszcze?
- Przy okazji wpadł Jack - powiedziała ze strachem.
- Co? - spytałem.
- A no tak. Ty też nie wiesz. Spicer ma teraz Ogon Węża i Odwracające Lustro.
Mistrz Fung zbladł. Ta informacja najwyraźniej bardzo go ruszyła. Av skruszyła się jeszcze bardziej.
- Drodzy uczniowie, czeka nas koniec świata - Mistrz zamknął oczy. - Taki wybryk niewątpliwe zasługuje na karę. Obawiam się tylko, że tydzień zmywania, który cię czeka, Av, to może być bardzo miła rzecz w porównaniu z możliwymi zdarzeniami.
- Tak, Mistrzu - ukłoniła się pokornie.
- Mistrzu jeszcze jedno pytanie - wtrąciłem się. - Wiedział pan o tym, że Akloria to moja siostra?
- Tak - powiedział i odwrócił się i kierując kroki w stronę ogrodu.
Nie mogłem w to uwierzyć. Darzę naszego nauczyciela ogromnym szacunkiem, a on nie powiedział mi o tak istotnej rzeczy? Dlaczego to przede mną zataił i odszedł nie udzielając więcej informacji? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
- Widzę, że jakieś grube sprawy się tu dzieją - powiedział znienacka Indy, stając za Av. Dziewczyna szybko się odwróciła i zaczęła mówić z podniesionym głosem. Po jej skrusze nie został nawet cień.
- Ty! Jak mogłeś tak po prostu nas olać?! Kylar o mało co nie zginął! Akloria ledwo dała radę go uchronić od wiecznej postaci lodowego sopla!
- Spokojnie! Może przyjdziecie do mojego pokoju i spokojnie sobie pogadamy? - zaproponował kolega. Prawie parsknąłem śmiechem
- Spokojnie to ja ci mogę skopać tyłek!
- Przestańcie! - krzyknąłem. - Tak Indy, za chwilę do ciebie przyjdziemy.
- No i super! Przyszykuję picie i jakieś przekąski.
Przynajmniej on miał dobry humor. Spojrzałem na Av, która stała otępiała z zaciśniętymi pięściami. Jej mina była bezcenna.
     Zapukałem niepewnie do pokoju Indiego. Nadal nie dowierzałem, że nas do siebie zaprosił.
- Wchodzić!- odpowiedział mi wesoły okrzyk.
Otworzyłem drzwi i wybuchłem śmiechem. Na parapecie stało małe radyjko, które wydawało ciche dźwięki wesołej muzyki. Po środku pokoju stał, kwadratowy stolik, a na nim trzy kwadratowe szklanki i dwie miski. Jedna pełna chipsów, a druga z żelkami. Do tego wszystkiego dochodziła jakaś śmieszna lampa, która co chwilę zmieniała kolory. Nie wiedziałem, że Indy gustuje w takim stylu. Dość kiczowatym, trzeba przyznać.
- Nie przeszkadza ci to, że jestem w piżamie? - spytałem co pierwsze przyszło mi na myśl. Nie był to dobry sposób na zaczęcie rozmowy.
- Nie! Siadaj!
Usiadłem na jego łóżku, a ten rozlał jakiś słodki napój do szklanek i wręczył mi naczynie. Zawsze wolałem napoje gazowane od soków.
- Jak przyjdzie Av, to wszystko nam opowiesz - zadecydował.
- No w porządku - powiedziałem. - Indy, mam się ciebie bać? Nigdy... no wiesz… - nie wiedziałem jak w prost powiedzieć co mam na myśli. Liczyłem, że przyjaciel domyśli się ukrytego sensu mojej nie dokończonej wypowiedzi.
- Oj, no wiem - powiedział machając ręką. - Chcę z wami spędzić trochę czasu i pogadać!
- To miło - powiedziała nasza koleżanka, która właśnie wtargnęła do pokoju. Oczywiście, zdanie było przyprawione hektolitrami sarkazmu.
- O! I są wszyscy! Kylar, opowiedz tę historię o swojej siostrze.
- ...ja? - spytałem zaskoczony.
- No, a kto? Akloria to twoja siostra, nie moja - zaśmiał się.
Av bez słowa usiadła obok mnie na łóżku, a Indy na przeciwko nas. Ustawił krzesło oparciem w naszą stronę i usiadł rozkrokiem, opierając podbródek na dłoniach. Towarzysze na mnie spojrzeli. Jeden - pełen ciekawości wypisanej na twarzy. Zmęczona mina drugiej mówiła: ,,Opowiadaj szybciej, chcę już iść spać’’.
- Nie mam za dużo wspomnień związanych z moją siostrą. Miałem wtedy tylko trzy latka. Ona miała piętnaście. Rodzice musieli wysłać ją do szkoły z internatem. Bardzo ją za to przepraszali, ale nie mieli pieniędzy. Z utrzymywaniem naszego domu był ciągły problem. Nie wiedziałem nic więcej co się przydarzyło mojej siostrze. Po prostu zniknęła. Podsłuchałem kiedyś rozmowę rodziców, którzy mówili właśnie o Jess. Właśnie wtedy przypomniałem sobie, że w ogóle mam siostrę. W tej rozmowie usłyszałem, że stracili z nią kontakt. Podobno uciekła z Brazylii szukając lepszego życia, a oni nie mieli jej tego za złe. Wręcz się obwiniali. Nigdy ich o nią nie spytałem. Zapamiętałem parę wspomnień z nią, jak się mną opiekowała. A teraz... teraz ją znalazłem. Jest naszym wrogiem. Nadal nie wiem o co chodzi.
- No dobra, myślałem, że masz większe rodzeństwo. Coś kiedyś wspominałeś o jakimś bracie - rzekł Indy nie odnosząc się do opowiedzianej przeze mnie historii.
- Mam, ale przyrodnie. Do tego sporo kuzynostwa - odpowiedziałem. - Nie, skończmy ten temat. Porozmawiajmy o czymś weselszym - mówiąc to wziąłem spory łyk napoju.
- Mam karty. Możemy pograć.
- No dawaj! - zawołała Av wreszcie się ożywiając. - Ogram was!
- Już to widzę. - uniosłem brwi i uśmiechnąłem się, chcąc niewerbalnie przekazać, że ze mną nie pójdzie tak łatwo.
Dostałem z łokcia w ramię.
- Au! Kobieto! - wrzasnąłem rozcierając tworzącego się sinika. Ta odpowiedziała mi delikatnym chichotem.
     Była już piąta gra. Trzy razy wygrała Av, a raz Indy. Liczyłem, że uda mi się zdobyć jedno honorowe zwycięstwo. Nie, jednak nie. Nasza koleżanka ograła nas po raz kolejny.
- Cieniasy! - zaśmiała się.
- Znalazła się stara pokerzystka.
Spojrzałem na zegarek, ale przypomniałem sobie, że zostawiłem go w pokoju. Stawiałem, że jest około pierwszej. Mimowolnie zamknąłem powieki i zasnąłem.
     Z silnego snu wyrwał mnie dziwny dźwięk; ktoś cicho pochrapywał. Leżałem w niewygodnej pozycji na łóżku, nadal w pokoju Indiego, który smacznie spał na krześle. Nie zmienił miejsca przez całą noc. Zdecydowałem się wstać, ale uniemożliwiło mi to coś opierające się o moją nogę. Moje ruchy blokowała głowa Av, która właściwie była źródłem słodkiego chrapania. Uśmiechnąłem się pod nosem, podniosłem lekko jej głowę i podłożyłem poduszkę. Pewnie czułaby się nieswojo gdyby wiedziała w jakiej jest spała pozycji. Wstałem i przeciągając się, rozejrzałem się po pokoju, w którym panował niesamowity bałagan. Przejechałem wzrokiem na biurko Indiego. Było tam pełno notatek, rysunków i jakiś szkiców. To tym zajmował się nasz kolega w wolnym czasie? Jak najciszej uchyliłem drzwi i wyszedłem z pokoju rzucając ostatni raz spojrzenie śpiącej, a co za tym idzie, niewinnej Av. Poszedłem zrobić sobie śniadanie. Jednakże postanowiłem, że zrobię większą porcję, tak żeby najedli się wszyscy. I tak nie miałem nic specjalnego do roboty. Myślałem co przyrządzić i zdecydowałem się na naleśniki. W końcu wszyscy je lubią, zwłaszcza nasza koleżanka.
     Ciasto było już gotowe. Na stole rozłożyłem talerze, dżem porzeczkowy, cukier, czekoladę oraz świeże owoce w misie i zacząłem smażyć naleśniki. Po chwili, do kuchni przyszedł Indy i Dojo.
- Dzień dobry! - powiedziałem.
- Dzień dobry! - odpowiedzieli razem przyglądając się talerzom i moim poczynaniom. Chwilę później weszła Av. Spojrzała na naleśniki a potem na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Uwielbiam cię! Zostań moim prywatnym kucharzem!
Zacząłem się śmiać i spojrzałem przez okno. To co ujrzałem, spowodowało, że mój uśmiech znikł. Kawałek drogi od nas, na niebie, szalała burza mająca jaskrawy, zielonym odcieniem. Grzmot, spowodował, że wszyscy podbiegli do okna. Domyślaliśmy się co może być przyczyną burzy. A raczej kto.


4 komentarze:

  1. Kolejny genialny rozdział <3 Hmm wiecie jak to w życiu bywa moimi faworytami są Kyler i Av, po prostu uwielbiam ich relacje :D
    Pozdrawiam i czekam na więcej ~~Miska

    OdpowiedzUsuń
  2. *Kylar
    Ups najmocniej przepraszam pozdrawiam jeszcze raz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to słyszeć <3 Ich relacje są na pewno... Specyficzne :D

      Usuń
  3. Zaraz mnie zlinczują. Liczycie pewnie na jakąś długą, wartościową opinię, a tu takie coś...no cóż...każdy się czasem zawodzi.
    Nie wiem co napisać xD.Akcja biegnie, pędzi, zaraz na zakręcie nie wyrobi i...no własnie nie wyrobiło i się zatrzymuje, staje, zamiera w miejscu i powolutku próbuje sie pozbierać. Mam wrażenie - coś pominęłam, czegoś nie doczytałam. Czy ten rozdział pasuje? Nie ukrywam, wiedziałam, że akcja zwolni. Ale że aż tak? Niespodzianka. Gdyby to była książka - rozdział byłby świetnym, genialnym, mistrzowskim zabiegiem, nazwijmy to "dzikim przerywnikiem". A czym jest tu? Wkurzajacym, wołającym o pomste do nieba, proszącym o najgorsze przekleństwa. To zakończenie...TO ZAKOŃCZENIE...czytelnik przeżywa tragiczne meczarnie w najlepiej wybranym momencie! Dodatkowe tortury powoduje termin kolejnego rozdziału...
    A tak na zakończenie - "pewnie czułaby się nieswojo gdyby wiedziała w jakiej jest spała pozycji" - brakuje mi tylko, że w niej jeszcze walczy i przeklina, jak to Av ;)
    Słowem podsumowania - rozdział nadziewany nutellą

    OdpowiedzUsuń