wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział XLII


Zapal ogień we mgle, niech nie zgasi go wiatr* - Av



     Kim była dziewczyna, której przyglądałam się z ukrycia? Próbowałam przypomnieć sobie ze wszystkich sił skąd jest mi znajoma. Czy kiedykolwiek już ze mną rozmawiała?   
     Wyglądała bardzo źle, ale nie mogłam jej tego powiedzieć, byłoby jej przykro. Czułam się nieswojo patrząc na jej zmęczoną twarz, która beznamiętnie mnie obserwowała. Nie chciałam takiej konfrontacji. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, nie ruszyła się. Przez światło znajdujące się w pomieszczeniu, jej skóra wyglądała na jeszcze cieńszą niż była w rzeczywistości. Jedynym jasnym punktem mroku, który panował w pokoju za sprawą grubych zasłon, była lampka, która za nią stała.   
     W ciszy wołała o pomoc, delikatnie rozchyliła spierzchnięte wargi, pokręciła z niedowierzaniem głową. Przymknęła spuchnięte powieki, straciłam ją z widoku. Kiedy je otworzyła, widziałam ją mniej wyraźnie niż przedtem. W oczach miała łzy, które wolno płynęły mocząc jej podbite oczy. Wolno podniosła drżącą dłoń, otarła je, po czym delikatnie, opuszkami palców, zaczęła jeździć po swoim dekolcie. Jej usta drgnęły kiedy poczuła podłużne uwypuklenia, przegryzła wargę do krwi. Odwróciłam wzrok, nie chciałam na to patrzeć, ale nie mogłam odejść, coś trzymało mnie przy niej.
- Puść mnie! - krzyknęła chwytając mnie za szyję, swoimi zimnymi rękami. Zaczęłam krzyczeć, odsunęła ode mnie swoje dłonie i poprawiła zniszczone włosy, nadal obserwując z uwagą każdy mój ruch. Odwróciła ode mnie spojrzenie pełne cierpienia; teraz przygarbiona chuchała na swoje ręce, pocierając je o siebie.
- Jesteś zimna - powiedziałam do niej bez emocji. - Martwa.
Spojrzała na mnie powoli marszcząc brwi, podeszłam do niej bliżej. Krzyknęła, a bariera, która nas dzieliła, zniknęła na dobre. Dziewczyna znikła, a kawałki lustra opadły na podłogę.
Spojrzałam na nie z pogardą i w towarzystwie głośnego warknięcia kopnęłam jeden z odłamków, ignorując fakt, iż najprawdopodobniej rozciął mi stopę. Narzuciłam sweter na jeszcze bolące plecy i tym razem omijając szkło, wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
     Wolno przemierzałam świątynne korytarze i dokładnie wiedziałam gdzie się kieruję. Mój niewielki element racjonalizmu nakazywał mi iść do Indego. Rozglądałam się niespokojnie, chłonąc każdy z elementów wystroju świątynnego korytarza. Był zupełnie inny niż ten w Tybecie, ale główną różnicą był widok z okien. Kiedy się zatrzymałam i przytknęłam czubek nosa do zimnej szyby, z zapartym tchem zaczęłam obserwować wzburzone fale. Deszcz padał bez przerwy od kilku dni, a sztorm uniemożliwiał rybakom wypłynięcie na wody Morza Żóltego. Wpatrywałam się w morski krajobraz jak zaczarowana. Nawet tak wzburzone morze przypominało mi mój dom. Ta woda była inna niż te, za którymi tęskniłam, ale łudząco podobna. Oderwałam się od okna, chuchnęłam na szybę i odeszłam, kiedy cała jej powierzchnia zaparowała.
     Kiedy do pokoju Indego dzielił mnie jedynie jeden róg, zauważyłam jak wchodzi do niego Omi. Jeszcze nie miałam okazji porozmawiać ze Smokiem Wody, ale stwierdziłam, że nie będę mu przeszkadzać w dyskusji z Indym, więc stanęłam pod ścianą uzbrajając się w cierpliwość. Oparłam głowę i przymknęłam oczy, a w mojej głowie pojawił się przytłumiony głos Indego. Po chwili ich rozmowa stała się dla mnie całkowicie wyraźna, ale pożałowałam, że postanowiłam ją podsłuchać. Indy opowiadał Omiemu o moim zachowaniu po odejściu Kylara i było słychać, że nie obgadują mnie pierwszy raz. Westchnęłam i starając się wziąć głęboki oddech, gwałtownie się odwróciłam i pobiegłam przed siebie. Poczułam się jakby mój brat dał mi w twarz.
- Av, poczekaj - usłyszałam jak ktoś wypowiedział moje imię z pięknym akcentem. W tym momencie przeklinałam to, że Raimundo pochodził z tego samego miejsca co Kylar. Spojrzałam do tyłu, po chwili się odwróciłam. Również zmęczony mężczyzna stał naprzeciwko mnie. Najpierw chwycił mnie za ramię, a potem delikatnie objął. Doskonale wiedział co się stało, on zawsze wszystko wiedział. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna. Mogłam iść do niego od razu, ale nie wiedziałam gdzie mogę go szukać. Widziałam, że się o mnie martwi. To on opowiedział mi o wszystkim co działo się po tym jak wtargnęli do zamku. Wróciłam myślami do tej rozmowy.

     Siedziałam na szpitalnym łóżku, ze szklanką wody w rękach. Obok mnie, na taborecie siedział Raimundo i ożywiony opowiadał mi szczegóły konfrontacji z Wuyą. Chociaż za wszelką cenę nie chciałam wracać pamięcią do tych wydarzeń, cieszyłam się, że Rai zechciał mi to wszystko opowiedzieć i spędza ze mną czas. Uwielbiałam słuchać jego historii; miał taki kojący głos kiedy coś mi opowiadał.
- A kiedy było już naprawdę nieciekawie, w zamku pojawił się Spicer w towarzystwie Chase’a Younga - powiedział biorąc do ręki filiżankę z zieloną herbatą.
- Kim jest Chase Young? - zapytałam.
- No co ty, nie mów, że go nie znasz.
- Skoro pytam, to chyba jest jednoznaczne.
- Chase to jeden z najgorszych czarnych charakterów, jakie znam. Skoro już raz się pojawił, na pewno nie da o sobie zapomnieć.
- Skoro pokonał Wuyę, nie może być aż tak zły. - Nie było dla mnie gorszego antagonisty od tej heylińskiej wiedźmy. Sama myśl o niej sprawiała, że miałam ciarki na plecach. Wzdrygnęłam się i odłożywszy szklankę na szafkę, niedbale szarpnęłam kołdrą, próbując się przykryć.
- Av, litości! To on przeciągnął Omiego na złą stronę! Omiego! - powtórzył stawiając filiżankę obok szklanki i naciągnął kołdrę na wysokość mojej brody. Delikatnie uniosłam wargi w podziękowaniu, po czym spytałam:
- Nie mógł mu się oprzeć?
- Jeżeli on sobie coś postanowi, to z pewnością tego dopnie. Wasza drużyna musi na niego uważać - powiedział, a ja kiwnęłam głową i przymknęłam oczy. - Prześpij się. Dobrze ci to zrobi; wyglądasz okropnie.
- Dzięki - odpowiedziałam beznamiętnie. Rai pocałował swoje palce od wewnętrznej strony dłoni i kładąc je na moim czole, delikatnie rozwichrzył mi włosy, uśmiechając się przy tym zadziornie. Nie zdołałam odwzajemnić uśmiechu.

- Halo? Słyszysz mnie? - Brazylijczyk potrząsał moim ramieniem i pstrykał palcami przed twarzą. Delikatnie się wzdrygnęłam.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Posłuchaj mnie - zaczął patrząc mi prosto w oczy - jutro razem z Omim odchodzimy ze świątyni.
Odwróciłam wzrok, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Kolejny raz poczułam jak mentalnie dostaję w twarz.
- Nie pytaj dlaczego, też nie jestem zadowolony z tego powodu, ale jestem pewien, że jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział, a ja ponownie na niego spojrzałam i kiwnęłam głową. Byłam wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił.
- Mam prośbę - wydukałam.
- Ja również, ale mów pierwsza.
- Wysyłaj mi listy, pisz ze mną.
- Nie ma sprawy, przyrzekam na niebiosa! - powiedział kładąc rękę na piersi i uśmiechnął się. - A teraz posłuchaj. Musisz wydobrzeć, uważać na siebie i trenować dalej.
- Obiecuję ci, że będę rozsądna - powiedziałam automatycznie, ale znając swój charakter wiedziałam,  że i tak nie zdołam dotrzymać tej obietnicy.
Uśmiechnął się i mocno przyciągnął mnie do siebie. To jak ze mną rozmawiał, za każdym razem było w stanie mnie uspokoić.
- Tak bardzo przypominasz mnie z przeszłości; proszę cię, nie popełniaj moich błędów.
Uśmiechnęłam się, chociaż moje oczy dalej zostały smutne. Jedną ręką wyjęłam z dziennika Kimiko zdjęcie, na którym był z nią mój rozmówca. Wręczyłam mu je, mówiąc:
- Nie pytaj skąd to mam. Jest twoje.
Widziałam, że go zaskoczyłam, ale bez słowa wziął fotografię, chowając ją w kieszeni znajdującej się wewnątrz jego koszuli. Pożegnaliśmy się; odszedł.
     Znowu poczułam się całkiem sama, ale wiedziałam, że już nie chcę z nikim więcej rozmawiać. Kiedy minęłam Mistrza Funga, powiedziałam mu, że zgłoszę się do niego jak wrócę. Nauczyciel oczekiwał, że opowiem mu całą historię z mojego punktu widzenia. Nawet na niego nie spojrzałam, w niewielkim stopniu miałam mu za złe, że dopuścił do tych wszystkich wydarzeń.
     Wyszłam z budynku, a silny podmuch wiatru od razu uderzył mi w twarz drobinkami piasku. Zamykając oczy, z grymasem odwróciłam głowę i brnęłam dalej w burzę. Mimo panującego huraganu, moje ciężkie już od wody włosy ułożyły się z przodu, a wiatr ich ode mnie nie odganiał. Spuściłam głowę i szłam dalej zaciskając dłonie w pięści. Kierowałam kroki w stronę morza, chciałam popatrzeć na wodę nie tylko zza okien świątyni. Już po kilku minutach byłam przemoczona do suchej nitki, a przez mokre jeansy ciężko było mi stawiać kolejne kroki. Wiedziałam też, że mój sweter będzie do wyrzucenia, ale w tym momencie zupełnie nie zaprzątało mi to głowy.
     Podniosłam głowę i zobaczyłam schody, które były wyżłobione w skale. Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że prowadzą na samą górę klifu. Nie zastanawiałam się długo i mocno łapiąc za metalową poręcz, zaczęłam wspinaczkę. Przed tym jak trafiłam do zamku Wuyi, taka wędrówka na górę zajęłaby mi zdecydowanie mniej czasu; podczas treningów miewaliśmy dużo cięższe zadania. Teraz byłam bardzo osłabiona i trudem stawiałam drżące stopy na śliskich, kamiennych stopniach. Gdy byłam już blisko celu, zaczęło ciemnieć mi przed oczami; zatrzymałam się na moment, a kiedy wzięłam głęboki oddech, zrobiło mi się nieco lepiej i udało mi się wspiąć na sam szczyt, chociaż z niemałym trudem. Uniosłam głowę, deszcz teraz bezpośrednio moczył moją twarz. Spojrzałam w niebo, które było całkowicie szare, bardzo brakowało mi jego błękitu. Podeszłam bliżej krawędzi klifu i spojrzałam w dół. Stałam bez ruchu jak zahipnotyzowana, obserwując delikatną wodę obmywającą ostre skały. Wiatr odgonił mi włosy na plecy, spojrzałam na horyzont. Uświadomiłam sobie, że nie powinno mnie tu teraz być, a moim przeznaczeniem było zginąć w lochach Wuyi. Zastanawiałam się, dlaczego los mnie uratował. Ponownie spojrzałam w dół i wysunęłam przed siebie prawą stopę. Krople, które z niej poleciały, szybko zgubiły się we wzburzonej wodzie. Podjęłam szybką decyzję.
- Nie rób tego - usłyszałam tuż przy uchu i poczułam jak jakaś siła rzuca mną o mokrą ziemię. Gwałtownie usiadłam i czułam, że nadal jestem przez coś trzymana. Byłam pewna, że nie jest to powietrze, a jakiś specyficzny rodzaj magii.
- Puść mnie - powiedziałam zdecydowanie, patrząc przed siebie. Nie wiedziałam kto mnie trzymał, ale jakoś nie przejmowałam się tym, dlaczego to robił. Kilka sekund wcześniej zamierzałam się zabić; nie mógł zrobić mi nic gorszego. Przynajmniej tak wtedy sądziłam.
- Masz u mnie dług, Av. - Zamarłam słysząc swoje imię. Szeroko otworzyłam oczy i gwałtownie wstałam, przez co lekko zamroczyło mi w głowie. Poczułam jak zdecydowanie łapie mnie za ramię żebym nie upadła. Odwróciłam się zrzucając dłoń mężczyzny.
- Kim jesteś? - spytałam spokojnie uważnie obserwując sylwetkę stojącego przede mną przybysza. Miał długie, czarne włosy, które zdawały się w ogóle nie moknąć. Był przystojny; można by rzec, że miał szlachetne rysy twarzy.  
- Właśnie uratowałem ci życie. Jestem... - zawahał się, a ja dopiero spojrzałam mu w oczy. Były pomarańczowe, a jego źrenice pionowe, zupełnie jak u jakiegoś gada. Przestraszona, delikatnie się wzdrygnęłam i cofnęłam o krok. - Jestem twoim przyjacielem.
- Skąd wiesz jak mam na imię - spytałam przecierając powieki, aby zdjąć z rzęs nadmiar wody. Stojący przede mną mężczyzna skrzyżował ręce na piersiach i marcząc brwi, powiedział:
- Jakaś ty ciekawska.
To, jakiego tonu użył, sprawiło, że poczułam się naprawdę nieswojo. Było widać, że jego sposób bycia jest dosyć specyficzny i opiera się na dominacji nad swoim rozmówcą. Nie czułam się komfortowo, dlatego postanowiłam zakończyć tę wymianę zdań.
- Przepraszam, muszę już iść - powiedziałam spuszczając głowę i szybkim krokiem wyminęłam nieznajomego.
- Gdzie ci tak śpieszno? - spytał, nagle znajdując się obok mnie. Ponownie przyspieszyłam i kiedy byłam już na schodach, rzuciłam bez zastanowienia:
- Zostawiłam żelazko w pralce.
- Powinnaś zajmować się walką - usłyszałam jak powiedział dosyć zdziwionym tonem, a kiedy spojrzałam za siebie, jego już tam nie było; rozpłynął się w powietrzu.
     Gdzieś tak w połowie drogi usiadłam na zimnym stopniu. Nie wiedziałam czy spotkanie z obcym mężczyzną było prawdziwe, czy tylko mój zimny racjonalizm, resztką swoich sił, próbował za wszelką cenę powstrzymać mnie od samobójstwa. Nie miałam już sił żeby płakać; obojętność spowiła mnie już zdecydowanie wcześniej, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie w jakim stopniu. Oparłam łokcie na kolanach, a wiatr, który zaczął wiać zdecydowanie silniej, chłodził mi rozgrzane policzki.
     Spędziłam na skałach dobre dziesięć minut, po czym zdjęłam buty i zbiegając z klifu, skierowałam się na plażę. Piasek był lodowaty, ale już jakiś czas temu przestałam przejmować się zimnem. Zostawiłam zniszczone trampki na pobliskim kamieniu i kierowałam się w stronę wody, patrząc na szalejące fale. Woda delikatnie okryła moje stopy swoim chłodem. Wpatrywałam się w nie i dalej brnęłam w głąb morza. Zatrzymałam się, kiedy woda sięgała mi już do kolan i nie myśląc o niczym, uparcie szukałam rys słońca na niebie. Mijały minuty, a ja pociągając nosem stwierdziłam, że idę dalej. Postawiłam następny krok, kiedy w oddali usłyszałam czyjś głos:
- Av, stój!
Przewróciłam oczami w geście poirytowania i wzięłam głęboki oddech, ale posłusznie się zatrzymałam. Ukradkiem spojrzałam w lewą stronę, gdzie zobaczyłam biegnącą w moim kierunku postać. Tego chłopaka, który do mnie zmierzał, znałam bardzo dobrze, ale nie byłam pewna czy cieszę się z tego, że go widzę.
- Proszę cię, wyjdź z wody! - krzyknął do mnie, najpewniej stojąc przy brzegu. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mrużąc oczy. Wyglądał na dosyć przestraszonego. Odwróciłam głowę i ponownie utkwiłam wzrok na linii horyzontu. - Ach, pieprzyć - usłyszałam, a Kylar wbiegł do wody w butach i po chwili stał obok mnie. - Jak się czujesz?
- Jak widać - odpowiedziałam mu cicho i ponownie spojrzałam na jego twarz. Po jego opalonych policzkach spływały pojedyncze krople deszczu, które kapały mu z brody; był mokry, ale mniej niż ja. - Wróciłeś? - spytałam głosem pełnym nadziei i spojrzałam w jego czekoladowe oczy, które kojarzyły mi się z ukojeniem bólu w zamku. Nadal miały w sobie nikły blask nadziei nawołującej do walki.
- Chciałbym, ale na razie nie mogę. Musiałem sprawdzić co u ciebie, dlatego wysłałem ten list - powiedział i delikatnie musnął swoimi palcami moje, aby po chwili mocno chwycić mnie za rękę.
- Jaki list?
- Prosiłem w nim abyś tu przyszła na spotkanie. Nic o nim nie wiesz? - chłopak mocno się zdziwił, widząc moją pytającą minę. Pokręciłam przecząco głową i wyjaśniłam, że moje bycie w tym miejscu jest wynikiem zbiegu okoliczności. Oczywiście pominęłam fakty o nieudanych targnięciach na swoje życie i wizycie obcego mężczyzny na klifie. To był tylko spacer.
     Kylar próbował namówić mnie do wyjścia z wody, ale ja pozostałam niewzruszona, więc zrezygnowany stanął obok mnie, nadal mocno ściskając moją rękę.
- Cieszę się, że żyjesz - powiedział, a ja spojrzałam na niego z gniewem i nie odezwałam się. Po prostu go obserwowałam. Nagle, w mojej głowie pojawiły się wszelkie obrazy z wojownikiem wody w roli głównej. Przypomniałam sobie, że to on pomógł mi w zamku, to on uśmierzył ból, a co najważniejsze, to on uratował mi życie.
- Jestem ci coś winna - powiedziałam, a on spojrzał na mnie pytająco. Wolno zbliżyłam do niego swoją twarz i drżącymi z zimna wargami, dotknęłam jego ust. Ten zdziwiony przyciągnął mnie do siebie i oddał pocałunek; był bardziej zdecydowany. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzał na mnie przestraszony i czekał na moją reakcję. Delikatnie się uśmiechnęłam i przytuliłam do niego.
- Wyjdźmy z wody, dobrze?
- Dobrze - odpowiedziałam i pozwoliłam mu się poprowadzić.
_______________
*Cytat z piosenki Alicji Majewskiej - Przed nocą i mgłą

W dzisiejszym rozdziale nauczyliśmy się jak efektownie zbić lustro, jak przeżywać depresję po-końco-światową, jak się nie zabić oraz jak dobitnie spławić dziwnego mężczyznę. Do tego mamy sposób na poderwanie chłopaka 'na samobójcę'. Dzięki Av! Może na to się przydasz! 

7 komentarzy:

  1. Czyżby Włada ciemnośi się pojawił? XD Av, coraz to więcej kochanków do siebie przyciągasz! [woo rozdział był punktualnie :D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh taak, myślę, że to już oczywiste kto wkracza do naszej fabuły. >:D Chyba nie można sobie wyobrazić bez niego żadnej historii. ❤️
      A co do kochanków Av... nie mam się co wypowiedzieć, masz rację! Flirciara haha

      Usuń
    2. Albo wszyscy lecą na taką wredną i niestabilną emocjonalnie kobietę. Nie mam pojęcia co Kylar... Dobra. Wiem co w niej widzi.

      Usuń
  2. Początek trochę nawet bardzo dziwny, ale fajny 😀 Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem, że Av w tym rozdziale będzie chciała popełnić samobójstwo xd Czyżby Chase próbował teraz coś z Av? Z Omi'm mu nie wyszło to teraz się zabiera za nią?! Ale w sumie fajna sprawa 😂 "Zostawiłam żelazko w pralce" co? XDD Jak to przeczytałem to musiałem się cofnąć do tego momentu, bo myślałem, że się wyłączyłem i przemieniam zdania 😂🙈 No w końcu taki świadomy pocałunek 😇 Ciekawi mnie co jest z Raimundem i Kimiko, gdyż prawie w ogóle nie zareagował na to zdjęcie. Wziąłem udział w tym konkursie co Wam tu napisałem.. I zaczynam o tym temat, bo chciałbym byście sprawdzili jak mi to wyszło? 😂 Rozdział ten znajduje się na moim blogu. Ale panno, która jest twórcą opowiadania z perspektywy Av, muszę Ci coś powiedzieć - nawet nie próbuj jej zabić 😡 Kylar Ci nie wybaczy i ja też! 😂 Cierpliwie czekam! 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do konkursu - sam się nad nim zastanawiałem, ale raczej brak czasu wygrał. 😂 Do Twojego zajrzę jak tylko będę miał wolną chwilę!

    Plany Chase'a raczej jak zwykle nie obejmują niczego dobrego, a coś co porządnie namiesza wśród wszystkich. Jeśli ja się mogę wypowiedzieć jakoś na temat wątku Kylara i Av... Dla mnie jest on ciekawy. Niekoniecznie w tym momencie, bo mogę jedynie zdradzić, że będzie to dość zagmatwany wątek. 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o początek to celowo jest taki nietypowy. Chciałam dosyć pobawić się opisem przeżyć oraz pokazać sytuację psychiczną, która nie jest kolorowa przez panowanie Wuyi. Mam nadzieję, że nie wyszło mi to okropnie. 😂
      Haha jedyne co mogę powiedzieć - pojawienie się Chase'a bardzo mocno namiesza w naszej historii i będzie miało na nią niesamowity wpływ, więc obiecuję, będzie się działo! :D

      Usuń
  4. Tak w ogóle to wielkie, ogromne, ogromniaste gratulacje za przejście do drugiego etapu konkursu!!! Przyznam się szczerze, że także chciałem wziąć w nim udział, ale w mojej szkole nie ma na takie coś czasu i brak ludzi :D Jeszcze raz gratki! ^^

    OdpowiedzUsuń