niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział XXXIII

Piekło - Kylar

     Pośród mroku, smrodu i ciszy łatwo stracić poczucie czasu. Nie wiedziałem ile czasu spędziłem w tym okropnym więzieniu. Nie miałem również pojęcia jakie Wuya miała plany wobec mnie i moich przyjaciół. Miałem nadzieję, że są w dużo lepszej sytuacji i już planują jak obalić rządy tej przerażającej kobiety.
     Na nadgarstkach ciążyły mi metalowe kajdany, które nawet przy minimalnym ruchu sprawiały ogromny ból. Wiedziałem, że muszę się ich pozbyć jak najszybciej. Postanowiłem wykorzystać do tego moje umiejętności, chociaż odkąd znajdowałem się w lochu, miałem problem z panowaniem nad swoim żywiołem. Z trudem udało mi się przymrozić metal na moich dłoniach. Kiedy kajdany były już oszronione i pokryte lodem, zacząłem uderzać nimi o ścianę. Łupnąłem o zimny kamień trzy razy, ale dyby nawet nie myślały aby uwolnić moje ręce. Bezradny upadłem na kolana.
- Hej! Co ty tam robisz!? - Usłuszałem krzyk z korytarza. Zainteresowany moimi próbami strażnik podszedł do krat i zauważył zamrożone kajdany.  - Chciałeś się uwolnić, co? Jakoś ci nie wyszło.
Szyderzczy śmiech niósł się w lochach i sprawił, że wypełniła mnie złość.
Milczałem kiedy mężczyzna otworzył celę, bo nie miałem siły aby wykrzesać z siebie chociaż pojedyńcze słowo. Świadomy swojej bezsilności, spojrzałem na strażnika, który uderzył mnie pięścią w twarz. Padłem na ziemię.
- Zabiłeś naszego kolegę, więc tutaj będzie twoje piekło.
Leżałem na ziemi chowając twarz w ramionach. Poczułem jeszcze dwa kopnięcia w brzuch, po czym usłyszałem brzęk kluczy przy zamykaniu celi. Ile to jeszcze potrwa?



***

     Nieświadoma niczego para wojowników spokojnie wisiała nad naprawdę dużą przepaścią. W okolicy nie było słychać żadnej żywej duszy. Nie było tutaj nawet najmniejszego ptaka. Zupełnie jakby zwierzęta wyczuwały wszechobecne niebezpieczeństwo. Jedna ze skrępowanych osób raczyła otworzyć oczy. Zapewne to instynkt przetrwania doprowadził, że Tekin zdołał się obudzić po tak dużej ilości środka nasennego, rozpuszcznego w wypitej wodzie. Mężczyzna dość szybko odzyskał trzeźwość umysłu i zaczął analizować calą zaistniałą sytuację. Szybko dostrzegł, że obok niego wisi kobieta. Mimo, że jej twarz okalały gęste włosy, Tekin nie miał problemu aby rozpoznać, że skrępowaną kobietą była jego towarzyszka Akloria. Wojownicy byli przywiązani do gałęzi drzewa, które rosło na urwisku. Liny nie były pierwszej jakości, więc wojownikom nie zostało dużo czasu, a Tekin doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Akloria! - zawołał swoją przyjaciółkę chcąc przywrócić jej przytomność.
Kobieta ani drgnęła, a bezlitosna grawitacja nawet nie myślała aby przestać ciągnąć parę w dół. Tekin zaczął panikować, bo wiedział, że jest bezsilny. W przeciwieństwie do panny Stern, on nie władał dziwną, fioletową magią.
- AKLORIA! - spróbował jeszcze raz, tym razem głośniej. Dźwięk odbił się echem między skałami, a skrępowana kobieta nawet się nie ruszyła. Tekin poczuł jak jego lina zaczyna się rwać. Proszę, tylko nie pękaj! - myślał.
- Gdzie my jesteśmy?
Delikatny głos Aklorii sprawił, że Tekin gwałtownie spojrzał w jej stronę, co sprawiło, że sznur rozerwał się jeszcze bardziej.
- W pułapce. Twoi ludzie nas zdradzili.
- Co?! Jasny gwint! - powiedziała zdecydowanie głośniej. Ta wiadomość z pewnością zadziałała jak wiadro zimnej wody. - Jak mamy się wydostać?
- Nie mam bladego pojęcia. Z moich kalkulacji wychodzi na to, że liny zaraz pękną, a my roztrzaskamy się o skały.  
- Mam pomysł, ale nie wiem czy mam na to aż tyle energii.
Akloria zawsze miała jakiś pomysł w zanadrzu, obojętnie o jaką dziedzinę życia by nie chodziło. Jej propozycje obiadu zawsze były tak samo wyszukane co sposoby wydostania się z tarapatów.
- Chyba warto spróbować - powiedział Tekin wiedząc, że to co wymyśliła jego przyjaciółka, jest jedynym wyjściem z zaistniałej sytuacji.
- Stworzę platformę pod nami, ale musimy poczekać na moment kiedy zaczniemy spadać, bo nie wiem na ile uda mi się utrzymać ten podest - powiedziała, a zaraz potem pisnęła, bo trzymająca ją lina zaczęła się strzępić.
- Jestem cięższy, więc z pewnością spadnę pierwszy.
- To wtedy uratuję ciebie. Nie zamierzam tracić przyjaciela - zarzekała się.
- Wtedy to ja stracę - uśmiechnął się do niej. - Może starczy ci siły na jeszcze dwa pociski? Gdybyś przerwała nimi obie liny  w tym samym czasie, a potem stworzyła platformę…?
- To może się udać - powiedziała i na chwilę zamilkła. Obie liny porwały się jeszcze bardziej. - Dobra. I tak nie wymyślimy nic lepszego. Dam radę.
Akloria delikatnie przekręciła się w dogodną do ataku pozycję i cicho policzyła do trzech. W jednej chwili wypuściła z ręki dwa fioletowe pociski, które uderzyły w naderwane punkty lin. Udało się. Para leżała na purpurowej platformie wznoszącej się w przepaści.
- Teraz tylko musimy doskoczyć do urwiska - powiedziała kobieta zbliżywszy się do krawędzi.
Obydwoje rzucili się do skoku w tym samym czasie. Tekin z trudem złapał się krawędzi urwiska, podczas gdy Akloria znajdowała się już na ziemi. Ku nieszczęściu mężczyzny kawałek skały, którego kurczowo się trzymał, oderwał się z jego ręką. Na szczęście dama władająca mocą Kryształu Purpuru złapała dłoń towarzysza i pomogła mu wspiąć się na urwisko.
- Musimy ruszać, Kylar potrzebuje naszej pomocy - powiedziała Akloria, kiedy obydwoje byli już bezpieczni.
- Tyle, że nie wiemy gdzie on jest - westchnął Tekin siadając na ziemi.
- Wiemy. Zabrali go do zamku Wuyi.
- Nie pokonasz jej. Jest zbyt silna.
- Nie chcę jej pokonać. Chcę odzyskać swojego brata. - Posłała mu spojrzenie pełne determinacji. Była gotowa uratować Kylara za wszelką cenę. - Znajdźmy coś co się przyda na drogę i ruszamy.
- Niech ci będzie - westchnął Tekin. - Jestem tylko ciekaw czy zdrajcy nadal są w obozie - powiedział  wskazując na wejście do doliny.
- Lepiej dla nich żeby ich nie było. Inaczej nie pożyją długo.                                          

***

      Nie wliczając przejmującego zimna i głodu, w celi doskwierała mi również samotność. Miałem kontakt jedynie ze znęcającymi się nade mną strażnikami. Często uśmiechali się do mnie szyderczo. Dokładnie tak teraz zrobiło to trzech z nich, otwierając moją celę.
Siedziałem pod ścianą, a oni mnie otoczyli. Starałem się nie zwracać na nich uwagi, bo wiedziałem, że szukanie zaczepki na pewno nie doprowadzi do niczego dobrego. Moja ignorancja skończyła się w chwili gdy jeden z nich podniósł mnie za ramie i kopnął kolanem w brzuch.
- Czego wy chcecie?!
- Twojej śmierci, ale niestety mamy bezwzględny zakaz zabijania ciebie. Na szczęście nie wspominała nic o torturach.
Strażnicy zaczęli się śmiać, a któryś z nich chwycił mnie za głowę i mocno uderzył o kamienną ścianę. Zakręciło mi się w głowie i bezwładnie upadłem. Liczyłem, że oprawcy zostawią mnie w spokoju. Niestety grubo się pomyliłem, bo siłą wyrzucili mnie z celi i zaciągnęli za sobą. Kiedy się zatrzymaliśmy, dostrzegłem, że znajdujemy się w jakimś pomieszczeniu z małą studzienką. Miałem nadzieję, że strażnicy nie wiedzą o moich umiejętnościach władzy nad wodą i zamierzają mnie podtapiać. Byłem przekonany, że spotkanie z wodą poprawiłoby moje samopoczucie.
- Popełniliście swój największy błąd życia - powiedziałem, a każdy z nich się zaśmiał.
- Jak długo wytrzymujesz pod wodą? Trzydzieści sekund maks?
- Tyle mi wystarczy, żeby was pokonać.
Ponownie zachichotali i wsadzili moją głowę do studzienki. Mimo tego, że woda była brudna, poczułem jak wraca moja energia. Odkąd znalazłem się w pałacu Wyui nie miałem kontaktu z żadną cieczą oprócz własnej krwi.
     Podniosłem część wody i wystrzeliłem w wojownika, który trzymał mi głowę abym cały czas znajdował się pod wodą. Kiedy poczułem, że wykonany atak przyniósł odpowiednie skutki, podniosłem się i ignorując mokre włosy przylepione do mojej twarzy zaatakowałem pozostałych strażników. Skierowałem na nich strumień wody, ale jeden z nich zdołał uskoczyć przed zblilżającą się falą. Tego, który nie zdążył się obronić, przymroziłem do ściany. Nim zdążyłem ochłonąć, zdołałem już odepchnąć strażnika, którzy rzucił się na mnie z nożem. Chwyciłem jego dłoń moimi nadal skrępowanymi rękami i skierowałem go tak, aby jego głowa wylądowała w studzience. Oprawca nie mógł się już wydostać, bo jego twarz tkwiła teraz w lodzie. Wiedziałem, że pewnie się udusi, ale w tym momencie miałem to gdzieś.
     Zauważyłem klucz leżący przy strażniku, którego zmroziłem przy ścianie. Pomyślałem, że może być od moich kajdan. W momencie gdy chciałem go podnieść, poczułem jak coś chwyta mnie za szyję i z dużą siłą rzuca na tę samą ścianę, na której był strażnik.
- Idioci - prychnęła wiedźma rozglądając się po sali. - Kajdany ograniczają twoją moc tylko w pewnym stopniu. Powiedziałam im o tym, ale jak widzisz... - Wuya zwróciła się do mnie ze spokojem.
- Wypuść mnie!
Sam nie wiem czego oczekiwałem, ale wiedźma roześmiała się kiedy usłyszała wypowiedziane przeze mnie zdanie.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się z fałszywą serdecznością. - Do tego doszły mnie słuchy, że reszta moich wojowników znalazła Av. Teraz tylko czekają na mój znak.
Zamarłem. Miałem nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
- Ty szmato! Jak jej coś zrobisz...
- To co? - przerwała mi. - Jesteś moim więźniem, nic nie zdziałasz. Dobrze zadbam o to żeby znalazła się w twojej celi. Zdechniecie tam razem ze starości.
- Morząc mnie głodem, umrę za parę dni.
- Faktycznie, zapomniałam o tym. Jeszcze będziecie mi służyć i pracować, więc muszę trzymać was przy życiu. Teraz grzecznie wstań, a ja cię zaprowadzę z powrotem do twojej celi. Nie radzę próbować jakichkolwiek sztuczek…
- Pani... - powiedział ten, którego załatwiłem pierwszego. Właśnie zaczął się płaszczyć przed Wuyą.
- Muszę się was pozbyć. Jesteście zwykłymi nieudacznikami. - Wzięła jego nóż i poderżnęła mu gardło. - Dzięki tobie jeden już jest martwy bez rozlewu krwi - powiedziała wskazując na strażnika w studzience. Został jeden - powiedziała brutalnie odrywając mężczyznę od ściany.
- Nie! Nie zabijaj mnie proszę!
- Jak sobie życzysz - uśmiechnęła się złowieszczo i popchnąwszy mnie w stronę wyjścia zamknęła pomieszczenie używając magii.
     Krzyki strażnika było słychać przez następne strasznie dłużące się godziny. Dokładnie było je słychać z celi, w której ponownie się znalazłem. Tym razem dostałem szklankę wody i pół bochenka suchego chleba. Woda o dziwo była czysta.
    Av uważaj na siebie. Nie ufaj tym wojownikom...


______

Było kilka drobnych problemów technicznych, ale koniec końców rozdział się pojawia. :) Dajcie znać co sądzicie o położeniu Kylara i jak myślicie jak radzą sobie pozostali członkowie drużyny! Czyżby szykowała się katastrofa za sprawą Wuyi? 
Życzymy Wam wszystkich uroczego końca walentynek i dużo miłości na następny rok! <3 Serdecznie pozdrawiamy Gosię, która wyłapała nasze drobne niedociągnięcie z publikacją. :D
Jeżeli macie jakieś teorie czy pomysły dotyczące postaci i ich relacji - piszcie śmiało. Na wszystko postaramy się odpowiedzieć i pochwalić Waszą kreatywność. >:D

10 komentarzy:

  1. Biedny Kylar. :c Nie wiem, co zrobiła z wami ta wszechobecna miłość, ale w rozdziale błędów żadnych. (coraz cześciej zresztą to się wam przydarza.) Ciągle czekam na rozwinięcie wątków by je ocenić...ale tak ogólnie rozdział 8/10.
    Akloria i Tekin....Tu się by lenny przydał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie fakt, iż idzie dopatrzeć się walentynkowych momentów. :3 A rozwinięcie wątków... Cóż, jeszcze momencik. :*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie! Co jak co, ale to jedno zdanie było tylko bodźcem do przemyśleń. Co jak co, ale to wcale nie był spojler. No dobra, może był. A może jednak nie? 😈 Pozdrawiamy i dziękujemy. c:

      Usuń
  3. Ja tam jestem wredna :D uwielbiam jak się kogoś torturuje! Mam jednak nadzieje że nie złapią Av i Raia. Co do położenia wszystkich postaci i głównych i pobocznych.. Kylar jest w więzieniu u Wuji, Akloria i Tekin są nad przepaścią, Av i Rai są gdzieś daleko nie wiem gdzie, Indy i Omi są w drewnianej chatce.. hm co do Claya to moge się założyć że jest w meksykańskiej knajpie ale nie wiem jak z Brettem i Kimiko :) tak czy siak rozdział naprawdę udany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Nie jesteś chyba jedyną osobą, która lubi takie rzeczy. XD Mogę tylko zdradzić, że Clay i Kimiko nie pojawią się w tym wątku. Ale jednak pojawienie się Bretta nastąpi za jakiś czas... ;) I pytanie od autorki Av. Shipujesz Av i Raimundo? C:

      Usuń
    2. Jak dla mnie Av i Rai pasują do siebie jak wiatr z wiatrem :D Jednak Raimundo ma Kimiko a Av pewnie dużo czasu aby namieszać wam w głowach :) (tobie, Indiemu i może Brettowi XD) czas pokarze co się stanie.

      Usuń
    3. Kocham Cię za ten komentarz moja droga! XDD ❤️

      Usuń
  4. Rozdział jak zawsze udany ( chyba nie tylko ja tak myślę) Jak dla mnie Kylar i Av do siebie pasują ( bez obrazy Gosia Gowin) Zostaje mi tylko czekać na następny next , ale tak szczerze to najbardziej interesuje mnie położenie Av i Kylera. W sumie mi jest obojętne co robi właśnie Indy co nie znaczy, że go nie lubię :-) a teraz mniej przyjemne rzeczy jak błędy i powtórzenia, których nie było. Szkoda trochu, bo myślałam, że wam pomarudze. Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że do marudzenia jeszcze znajdziesz powody :P I tak na marginesie, imię odmienia się 'Kylara' C: Dziękujemy za komentarz <3

      Usuń