piątek, 24 lipca 2015

Rozdział XIV

Tytuł też został skradziony? - Av

Kylar trzy dni leżał nie przytomny. Kiedy tylko dowiedziałam się, że otworzył oczy, od razu poleciałam go odwiedzić. Wcześniej Mistrz Fung zabraniał mi wchodzić do jego pokoju. Kilka razy zagadywałam Indiego o zdrowie kolegi, ale ten wiedział tyle samo co ja. Byłam pewna, że się o niego martwi ale nie chciał tego pokazywać. Przez moje roztargnienie nie byłam w stanie pomóc przy obronie Shen Gong Wu przed Jackiem Spicerem. Gdyby panowie nie mieli przy sobie Wu żywiołów, a ja nie posiadałabym Giętkiego Lotosu to zostalibyśmy z niczym. To był przypadek, że mu się udało. Odbijemy to sobie. Ułożyłam się wygodniej kładąc ręce pod głowę. Było około godziny trzeciej w nocy a ja leżałam na dachu i patrzałam w niebo. Gwiazdy były takie piękne, a księżyc, który był w pełni był jedynym źródłem światła. Nie mogłam spać, więc myślałam o wszystkim. Uczuciami, które we mnie dominowały była ulga i strach. Za każdym razem kiedy zamykałam oczy, widziałam krwawiącego Kylara walczącego z Aklorią. Przecież mogła go zabić! Z drugiej strony nie zrobiła tego i oddała mu wygrane Shen Gong Wu. Czy to było zgodne z zasadami? Do zagadnień i pytań na które nie otrzymam odpowiedzi w najbliższym czasie dochodziły lodowe moce Kylara, cele Aklorii, pomalowane rzęsy Jacka Spicera i... skrytość Indiego. Brunet sprawiał wrażenie jakby odpychał wszystkich od siebie. Kiedy rozmawialiśmy przy ognisku powiedział, że nie ma rodziny. Czułam, że nie wypada pytać o więcej, ale tak bardzo chciałabym poznać go bliżej. Indy i Kylar różnili się od siebie pod każdym możliwym względem. Byli jak ogień i woda... Chwila. Tak, to ma sens. Postanowiłam, że będę miła dla poszkodowanego. Pomógł mi kiedy zapomniałam wziąć kurtki. Martwiłam się o niego. Miałam nadzieję, że przez jego lodowe sztuczki nikomu nie stanie się krzywda. A tak poza tym to... nie, Av, twoje myśli idą złym torem. Westchnęłam i zeskoczyłam z dachu. Moje stopy zaprowadziły mnie do kuchni gdzie zrobiłam kolegom herbatę. Może nie śpią. Gdy szłam z dwoma filiżankami ciepłego wywaru, zauważyłam, że w pomieszczeniu w którym spał Indy nie pali się światło. Przystawiłam ucho do cienkich drzwi i usłyszałam jego miarowy i spokojny oddech. Skoro spał postanowiłam, że nie będę mu przeszkadzać. Ostatnio chodzi zbyt przemęczony. Mijając drzwi Kylara zauważyłam, że świeci się światło. Na szczęście nasz Król Śniegu nie spał. Delikatnie uderzyłam dłonią pięć razy na co odpowiedział mi głos:
- Dojo, właśnie zbieram się do spania odpuść sobie...
- Hej, to nie Dojo! - powiedziałam przesuwając drzwi nogą, bo ręce miałam zajęte.
- Jesteś ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał o tej porze.
- Niby dlaczego? Zrobiłam wam herbatę, ale Indy śpi. Nie chciałam go budzić.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Av?
- Daj spokój, postanowiłam, że podziękuję ci za ten deszcz. A raczej jego brak.
- Jaki de... A no tak. Nie ma sprawy – uśmiechnął się. – Wiesz tak naprawdę nie mam ochoty na herbatę.
- To sobie, do cholery, rano dodasz kostki lodu i będziesz mieć mrożoną - skrzywiłam się.
- Tak, to ty – zaśmiał się i spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Chyba jednak jestem śpiąca. Dobranoc.
- Słodkich snów – uśmiechnął się. Odpowiedziałam tym samym.
Spóźniona biegłam na trening i obiecałam sobie, że już więcej nie pójdę tak późno spać. Na miejscu zastałam Indiego i Doja ze zwojem Shen Gong Wu. Mistrza na całe szczęście jeszcze nie było.
- W końcu! Myślałem, że się nie zainteresujesz! - powiedział Dojo.
- Przepraszam, naprawdę. Gdzie jest Wu?
- Wybieramy się do Brazylii.
- Taka okazja – usłyszałam za sobą głos Kylara. – Nie odwiedzę domu.
- Przywiozę ci pamiątkę – powiedziałam i cmoknęłam jednocześnie wchodząc na powiększonego już Doja. Cieszyłam się, że wreszcie odwiedzimy miejsce gdzie jest ciepło.
Na niebie nie było żadnego obłoku. Spokojnie lecieliśmy przed siebie. Wiatr rozwiewał mój warkocz.
- Jakiego Shen Gong Wu szukamy?
- Indy wygrałeś... sądziłem, że spyta później – odezwał się Dojo. Ciemnooki tylko odsłonił rząd zębów i zakładając swoje rękawiczki bez palców powiedział:
- Ostrze Zawieruchy.
Ucieszyłam się. Ten dzień zapowiadał się cudownie
Wylądowaliśmy na wzgórzu. Ściągnęłam sweter, było mi gorąco. W pobliżu była rzeka i łąka pełna kwiatów. Ich zapach zawirował mi w nosie. Nienawidziłam tej woni.
- Ach, pamiętam kiedy chowałem to Wu... - powiedział Dojo uraniając łezkę wzruszenia. – Raimundo miał wielki sentyment do tego Ostrza i swojego domu.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać. „Gdybym była ostrzem władającym wiatrem to gdzie bym była”? Na pewno gdzieś na górze. Spojrzałam na najwyższe drzewo na polanie. Ogromna dziupla nie mogłaby być tam przez przypadek. Gdy wspinałam się na drzewo usłyszałam śmiech, na którego dźwięk przeszły mnie ciarki.
- Nie dostaniesz Ostrza! To jedno z Shen Gong Wu na którym najbardziej mi zależy!
- No proszę, Spicer! Mamy coś wspólnego. Wiatr – krzyknęłam. Podmuch powietrza zrzucił już-nie-tak-młodego geniusza zła z drzewa.
- Av, wszystko w porządku? - usłyszałam głos kolegi i dźwięk niszczonych robotów.
- Tak! - odpowiedziałam skacząc do tyłu i za pomocą kopnięć niszcząc dwa Jackboty. Byłam bardzo zdeterminowana. Ktoś taki jak Spicer nie mógł odebrać mi mojego Wu. Wtedy zobaczyłam ją i jej zielone oczy.
- Nie, tylko nie ty – szepnęłam.
- Nie ciebie się tu spodziewałam – powiedziała z wyrzutem spoglądając na swoje dłonie.
- A kogo?! Kylara, tak? - ślad po moim wspaniałym humorze zniknął. Pilnowałam się aby nie skoczyć szmacie do gardła.
- Tak, właśnie jego.
- No cóż – odetchnęłam. - Może gdybyś go prawie nie zabiła, to by tu był?!
- Czy coś się mu stało?
- Zaraz tobie się coś stanie! - krzyknęłam i rzuciłam się na drzewo w poszukiwaniu Wu. Liczyłam, że zdążę je zabrać zanim rozpocznie się Pojedynek Mistrzów. Akloria miała nadzieję na to samo.
- Av! - krzyknął Indy zauważając co się dzieje. Jacka nadal nie było na horyzoncie. Włożyłam rękę do dziupli, ale nie poczułam zimna metalu. Zauważając, że moja przeciwniczka jest wyżej, zaczęłam wspinać się po konarach. Tracąc równowagę oparłam się na czymś zimnym. Tak, było to Ostrze Zawieruchy. Tak, było za późno. Westchnęłam.
- Wyzywam cię na Pojedynek Mistrzów!
- Mój Giętki Lotos kontra twój Ogon Węża! - syknęłam.
- Kto pierwszy złapie miecz, wygra. Nie zdążyłam mrugnąć a już znalazłam się na arenie. Wszystko odbywało się w powietrzu a ja i Akloria stałyśmy na jednej z wielu platform. Miecz ukryty był w którejś z latających obok nas chmur. Adrenalina podskoczyła. Miałam nadzieję, że nie skończę jak Kylar.
- Gong Yi Tanpai – powiedziałyśmy spokojnie. Zauważyłam, że Spicer i Indy obserwują nas z zapartym tchem. Czyżby Wuya miała szlaban na wyjścia? Użyłam Giętkiego Lotosu i zaczęłam niszczyć chmury. Znienacka dotarł do mnie fioletowy płomień Aklorii.
- Nie będzie tak łatwo, moja droga – powiedziała. Upadłam na plecy. Byłyśmy w powietrzu, musiałam wykorzystać swój żywioł.
- Wiatr!
Akloria ani drgnęła. Świetnie. Nie pozostaje mi nic innego niż unikanie pocisków. Używając Ogona Węża, moja przeciwniczka znalazła się za mną, pociągnęła mnie za włosy i popchnęła. Udało mi się odpowiednio szybko wyciągnąć ręce do przodu i zrobiłam salto. Ułamek sekundy później zrozumiałam, co kobieta chciała zrobić kiedy pociągnęła mnie za włosy. Mój warkocz rozpadł się, a włosy przeszkadzały w obserwacji. Nie miałam czasu zaplatać ich na nowo.
- Ty szmato! - krzyknęłam.
Nie miałam czasu do stracenia. Zaczęłam wskakiwać w chmury. Poczułam kolejny pocisk. Odwróciłam się i walnęłam ją z pięści. Akloria się zdenerwowała i przygwoździła mnie do podłoża. Nie miałam jak się wyrwać, poczułam smak krwi w ustach.
- Szach-mat – syknęła mi do ucha i wyciągnęła rękę w stronę obłoku. Trzymała w dłoniach miecz. Moje Ostrze Zawieruchy. Wszystko zrobiło się normalne. Nie wstawałam z ziemi.
- Niezła wola walki, moja droga.
- Odwal się.
- Zaśmiała się i odwróciła w stronę swoich wygranych Wu. Giętki Lotos i Ogon Węża leżały na ziemi a po Ostrzu został tylko podłużny ślad w ziemi.
- Oddaj mi wygrane Wu! Nie możesz się poradzić z przegraną, słodziutka?
- Niby jak miałam je zabrać?! W tym samym momencie podbiegli do nas Indy i Dojo.
- Wszystko w porządku? - spytał Indy. Nie odpowiedziałam.
- Av ma rację – wtrącił Dojo. – Ona nie mogła wziąć Miecza. Takie są zasady.
- Gdzie jest Spicer?

***

- Ostrze Zawieruchy! Moje, tylko moje! - krzyczał Jack Spicer w swojej kryjówce. - Jack, ty idioto! MOGŁEŚ WZIĄĆ OGON WĘŻA A WZIĄŁEŚ JAKIŚ GŁUPI MIECZ?
- Tak! Patrz jaki fajny!
- JAAAAAAACK!
***

- Pomogę ci – powiedział Indy podając dłoń kiedy Akloria już odeszła.
- PORADZĘ SOBIE – krzyknęłam i wstałam. Zaraz później runęłam na ziemię. Ocknęłam się dopiero w drodze do świątyni. Nadal nie docierało to, w jaki sposób przegrałam. I pomyśleć, że Spicer trzyma teraz moje Wu. Robiło mi się słabo.
- Av, nowa szminka? - spytał Kylar kiedy Dojo wylądował. Dotknęłam swoich ust.
- To krew kretynie.
- Przepraszam. To chociaż pochwal się Ostrzem!
- Przegrałam.
- Co zrobiłaś? Z kim?!
- Przegrałam – powtórzyłam – na dobrą sprawę, przegrałam z Jackiem Spicerem. Kylar zdębiał. A Indy pokazał mu gestem, żeby lepiej nie komentował. Odetchnęłam i spokojnie opowiedziałam mu o szczegółach Pojedynku. Kiedy skończyłam poszłam do siebie. Spoglądając w lustro, zauważyłam, że moje rozpuszczone włosy gdzieniegdzie lepią się od niewielkiej ilości krwi, którą również miałam na ustach i łuku brwiowym. Doprowadziłam się do normalnego stanu i poszłam spać ignorując spotkanie z Mistrzem Fungiem.



8 komentarzy:

  1. Av i Kylar ten tego? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć...obiecuję tylko, że będzie naprawdę ciekawie i interesująco. :D

      Usuń
    2. Na pewno! :3

      Usuń
  2. Nie rezygnuj z wulgaryzmów, przynajmniej jako Av. To daje jej taki fajny..charakter? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rezygnuję całkiem, czasem trzeba powiedzieć coś z 'pierdolnięciem'. :) Zrezygnowanie z przekleństw na pewno (niestety) nie utemperuje jej charakterku...

      Usuń
    2. Najważniejsze żeby nie zrobić z niej takiej "mega słodziutkiej kobietki". :)

      Usuń
    3. To byłoby niewątpliwie przerażające! D:
      Jest wredną suką, ale nie zrobiłabym jej tego.

      Usuń
  3. No i prawidłowo! :D

    OdpowiedzUsuń