sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział XVI

Przemyślenia - Indy



     Było sobotnie popołudnie. Kylar i Av poszli na ,,romantyczny” spacer, który zapewne zakończył się pocałunkiem. Czegóż ja się mogłem spodziewać? Może zacznę od początku. Usiadłem na moim łóżku i medytując przemyślałem sporo spraw. Poddałem analizie osoby, które ostatnimi czasy zaczęły przewijać się w moim życiu. Zacząłem od Av.
     Od samego początku kochałem tę dziewczynę za jej żywiołowość, nie panowanie nad gniewem, nie umiejętność ujarzmienia swojego języka… mógłbym wymieniać jej cechy do następnego dnia. Av ma zadziorny i trudny charakter, ale cóż, wyznając jej to co do niej czuję nawet nie zwróciła uwagi. Kończąc temat, miłość to bagno.
     Kylar był bardzo często porywany, lubi to? Nie wiem. Kolega z drużyny jest dość dowcipnym kolesiem z nutka spokoju i odrobiną tajemniczości. Dodatkowo widać, że jawnie kręci z Av. Na dodatek ten jego bohaterski czyn w odzyskaniu jej miecza i reszty Shen Gong Wu, i to w dodatku jako ranny. Denerwuje mnie to, drażni jego sposób bycia .Robił z siebie bohatera. Widać, że tym czynem zaimponował naszej wrednej koleżance. Może to dlatego razem wybrali się na tę przechadzkę? No, ale jestem Indy i dłużej niż pięć minut nie będę się złościł i załamywał. Każdy ma prawo do każdego, prawda?
     Dojo, to taki nasz błazenek i żartowniś. Zawsze poprawi humor. Nie ważne kiedy i o co chodziło, smok był bardzo pomocny. W końcu gdyby nie on to nie wiedzielibyśmy gdzie ukryte są Wu. Dojo często porównywał nas do poprzedniej czwórki, w końcu żyje już ponad tysiąc pięćset lat i ma wspaniałą pamięć. No, prawie. Na dodatek, nasz kompan był prawa ręką Mistrza Funga. Właśnie. Mistrz Fung. Nasz wspaniały nauczyciel i wielki wojownik Xiaolin. Bardzo mądry człowiek a zarazem doświadczony życiowo. Wie wszystko o wszystkim i wszystkich, ale ukrywa to byśmy sami się dowiadywali. Gdyby nie on pewnie teraz by mnie tu nie było, ale to zupełnie inna historia.
     Następną przeanalizowaną przeze mnie postacią był geniusz zła - Jack Spicer. Po prostu taki geniusz zła, że aż strach się bać! Czasami szkoda mi tego człowieka, stąd ten gest pomocy. Spicer po prostu nie stanowi dla nas zagrożenia. Jest dla nas workiem treningowym, ale trzeba przyznać, że potrafi walczyć i jest dość spostrzegawczy i dośc...inteligentny.
     Wuya. Ogólnie dużo o niej nie wiem, jedyne informacje jakie mam na jej temat to to, że jest jakąś magiczną postacią, w istocie ducha. Ma dość krytyczne podejście do Jacka, bardzo dobrze ,,dogaduje’’ się z Dojem. Gdyby tylko mogli to wydrapaliby sobie wzajemnie oczy.
     Na końcu była Akloria, postać związana z kim? Oczywiście z nasza gwiazdą, Kylarem. Da się zaobserwować, że ta ładna i dość potężna kobieta potrafi walczyć. Nie raz się w nią zapatrywałem i robiłem maślane oczy. Cóż ożenić się nie ożenię, ale zawsze warto spróbować, nie?
     Do tego wszystkiego dochodzi sprawa mojego snu, który mnie męczy. Mianowicie, od jakiegoś czasu każdej nocy widzę te same wydarzenia:

Jestem w wiosce, lata dziecięce. Bawię się z rówieśnikami i rodziną na podwórku. Wioska ta nie jest za wielka, ani nie jest też za mała. Miejsce dość silne mające swoje prawa. Rządzi nami wielmożny Pan Guan Gin - poczciwy mędrzec. Jest dla mnie prawie jak dziadek. Bardzo mądry i wyrozumiały człowiek. Wiecznie spokojny i opanowany. Nigdy się nie unosi, nigdy nie przeklina, do wszystkiego zawsze podchodzi ze spokojem; rządzi twarda ręką. Niestety, nasza wioska jest zaatakowana przez Gon Wu Shi’ego, który jest wodzem całego naszego stanu. Jesteśmy mądrym i wyszkolonym społeczeństwem, dlatego możemy przejąć władze w całym stanie, więc Gon Wu Shi traktuje nas jak wroga. Niestety, atak jest za potężny. Żołnierze bezlitośnie wchodzą i zaczynają zabijać, począwszy od starców i najważniejszych ludzi w wiosce. Robią to na oczach nas wszystkich. Dla mnie jest to naprawdę przerażający widok. Kiedy dochodzą do rodzin nadciąga czas na naszą. Do domu wchodzi trzech wojowników. Zaczynają coś krzyczeć i atakować. Dopadli mnie, chcą ściąć mi głowę. Nagle tata się zrywa, atakuje wojownika i krzyczy bym uciekał jak najdalej. W tym momencie zostaje dźgnięty w bok. Bronił mnie do końca. Wolał bym się nie bał i uciekał. Unieruchomiony, załamany i pełny łez uciekam przez tylne okno na pagórek poza granicami naszej wioski i widzę jak płonie, a ludzie z którymi przeżyłem wiele wspaniałych chwil, nagle umierają. Nagle czuję mocne przygniecenie i ból w głowie. Budzę się na sali przed naszym mędrcem wiszącym na sznurach. Za mną jest Gon Wu rozkazujący mi groźnym głosem, że mam zabić naszego władcę. Przestraszony, z ostrzem na gardle słyszę głos mówiącego Guana. ,,Kara zostanie ci wybaczona.” Nie pamiętam wszystkiego do końca. Podnoszę miecz. Mędrzec jeszcze coś mówi. Macham mieczem.
     Zawsze budziłem się przestraszony, w towarzystwie innych. Niegdyś nie mówiłem im o tej historii ale znalazła się okazja. Wracali ze spaceru, wybiegłem z pokoju i zacząłem rozmowę. O moim śnie i historii tej tragedii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz