poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział XXII

O co chodzi? - Indy


Była chłodna noc z lekkim deszczem. Przy takiej pogodzie zawsze lubiłem kłaść się na trawie i rozmyślać. Zacząłem zastanawiać się nad nadchodzącym dniem. Trzynasty sierpnia, moje urodziny. Obchodziłem to święto tylko parę razy. Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego od czasu wyjazdu mojego taty. Zniknął w ten dotychczas ważny dla mnie dzień i nie było go przez pięć lat. Od tamtego momentu rocznica narodzin przestała mnie kręcić. Ojciec wrócił kiedy skończyłem siedem lat. Miesiąc później wojownicy zaatakowali naszą wioskę i opiekun zginął. Szybko otrząsnąłem się z tych myśli. Wspomnienia przywoływały duszony wewnątrz ból.
Nadal leżałem na trawniku i starałem się wyjątkowo o niczym nie myśleć, Deszcz spokojnie sobie padał niosąc ze sobą wspaniałą aurę. Nim się zorientowałem przyszedł poranek, a z nim czas śniadania. Podniosłem się, poszedłem do kuchni i usiadłem razem z towarzyszami. Często zadawali mi pytania na temat awansu, którego nie dostałem. Przypadkowo mi się omsknęło i powiedziałem coś o urodzinach. Nie lubiłem tego dnia. To chyba nie jest zdrowe podejście, przynajmniej w moim wieku. Przyjaciele nie zareagowali jakoś specjalnie, ale chyba przyjęli do wiadomości kiedy się urodziłem.
Ruszyliśmy na trening, podczas którego przypomniało mi się, że nie mamy chyba żadnego Shen Gong Wu. Postanowiłem, że trzeba coś z tym zrobić.
- Musimy odzyskać Wu i to jak najwięcej - zacząłem.
- Tak! Napiszmy list do Spicera. Może wyśle nam pocztą!? - odparła sarkastycznie Av.
Zawsze mnie interesowało, dlaczego ludzie używają tego typu odpowiedzi na normalne pytania lub stwierdzenia. Cóż, ile ludzi tyle charakterów. Av była na to świetnym przykładem.
- Co nam szkodzi odwiedzić Jacka? - zapytałem.
- Tylko, że przy nim jest ten Łowca… - pociągnął bez życia Kylar.
- Łowca owca! - jedyna dziewczyna w zespole przewróciła oczyma - Indy ma rację! Damy radę panowie! - Av krzyknęła i gwiżdżąc zawołała Doja. Wsiedliśmy na nasz żywy, zielony pojazd. Jack nie mieszkał daleko od naszej świątyni. Usytuował się w domu rodziców, którzy rzadko tam bywali. 
Wylądowaliśmy na dachu budynku. Zeszliśmy na balkon, który prowadził do czyjegoś pokoju. Wpadliśmy na parę Jackbotów. Walka była szybka. Po zniszczeniu maszyn ruszyliśmy w stronę piwnicy, gdzie Jack prawdopodobnie trzymał swoje Wu. Usłyszałem za sobą specyficzny świst, a zaraz potem poczułem ogromny ból w łydce. Runąłem na ziemię i Spojrzałem za siebie, na nogę. Łowca trafił we mnie z kuszy. Po chwili straciłem  przytomność.  
Kiedy się obudziłem, w oczy rzuciła mi się jasność pomieszczenia. Po chwili dotarło do mnie gdzie jestem. Wszędzie były szpitalne urządzenia; różne medykamenty były poustawiane na stołach. Moja noga była w bandażach. Lekarz stał obok i się uśmiechnął.
- Twój aktualny opiekun już tutaj zmierza. Twoi przyjaciele czekają za drzwiami, zaraz im powiem, że się obudziłeś. Powiedz tylko: jak się czujesz? - spytał doktor.
- Raczej dobrze - odparłem. Medyk podszedł do drzwi i zawołał kogoś. Po chwili Kylar i Av weszli na salę.
- Wreszcie się obudziłeś! - krzyknęła Av z wyraźną ulgą w głosie.
- Wykuruj się szybko, treningi czekają! - dodał Kylar. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale poczułem się zmęczony i zasnąłem. 

Leżałem na trawie, pod drzewem. W zupełnie nieznanym mi miejscu. Nagle cały świat zrobił się szary, wszystko stanęło w miejscu. Ptaki zatrzymały się w locie, liście drzew przestały powiewać na wietrze. Przede mną błysnęło potężnie światło i postać dobrze mi znana. A mianowicie był to Watt ze swoim złowrogim uśmiechem. Podleciał do mnie i  powiedział, że potrzebuje pomocy związanej z atakiem na moją wioskę.
- Nie ma szans Bill! Nie pomogę ci! - krzyknąłem.
- Nie bądź naiwny, mam na ciebie sposób. Zapewne chcesz się dowiedzieć co jest tematem zagadki. Powiem ci, o ile się zgodzisz. A moja prośba jest taka… - kontynuował. - Przeniosę cię do tamtych wydarzeń. Będziesz musiał znaleźć człowieka, którego znasz bądź nie, nazywa się Simon Parkes. Masz nie dopuścić do odpalenia portalu. A, i przynieś mapę - dodał. -  Wtedy podam Ci rozwiązanie zagadki, zgoda?
- Przecież to mój wujek! Jaki portal? Gdzie się znajduje? - miałem masę pytań.
- W… - zawahał się - nie. Nie powiem ci. Podpowiem, że w miejscu związanym z twoją rodziną.
- W moim miasteczku? - spytałem.
- Spostrzegawczy jak zawsze… Może tak, może nie. Oczywiście możesz mi nie pomagać, ale rozwikłanie zagadki zajmie ci wtedy wieki. Dobranoc! - odparł znikając powoli z moich oczu.

Poczułem jak ktoś mną trzęsie. Leżałem już u siebie w pokoju. Wszyscy stali nade mną.
- Indy! - krzyknął Kylar. - Mieliśmy ci zaśpiewać sto lat na pobudkę! Twoje sny jak zwykle były szybsze! - do mojego łóżka zbliżył się mistrz Fung i podał mi granatową szarfę.
- Gratuluję awansu, mój drogi uczniu - uśmiechnął się.



- Wszystkiego najlepszego! - Av, Kylar i Dojo podali mi swoje prezenty i zaczęliśmy święcić moje święto. Po raz pierwszy czułem się tak wspaniale podczas moich urodzin. Niestety w mojej głowie nadal kłębiły się pytania. O co chodziło Billowi z mapą i tym portalem. A najważniejsze, co miał do tego mój wujek…?

______

A więc w końcu jest! Poprawiony był już dawno, ale cóż... Stres i życie wpływa na człowieka. :') W każdym razie, miłego ostatniego dnia wakacji!


2 komentarze:

  1. Będzie dalej :) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście :D Niesety na razie mamy przerwę, ale postaramy się jak najszybciej ogarnąć :P

      Usuń