wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział II

Kłótnia - Kylar

- Przez was znowu nam nie wyszło! Musicie się bardziej postarać! - wykrzyknęła ze złością Av. Razem z Indym leżeliśmy na ziemi. Nasze ćwiczenie polegało na utrzymaniu się na małej platformie. Była tak niewielka, że ledwo mieściła się jedna stopa, a co dopiero trzy. Próbowaliśmy wspólnie podołać temu zadaniu, ale nasza koleżanka wolała działać solo. Av zeskoczyła na posadzkę pola treningowego. Miałem jej coś powiedzieć, ale Indy był pierwszy.

- Nasza wina? Ty w ogóle nam nie pomagałaś! - odkrzyknął jej wstawając z ziemi.
- Czyżby? - parsknęła. - Ja, w przeciwieństwie do was, byłam skupiona.
Ani trochę nie chciałem się wtrącać do tej kłótni, lecz niestety nie byłem w stanie jej słuchać. Indy i Av coraz bardziej zaczęli wymieniać się "uprzejmościami". Nagle usłyszałem głos Mistrza Funga tuż za moimi plecami.
- Widzę, że moich uczniów przerasta nawet najłatwiejsze ćwiczenie z mojego planu szkolenia. Kłócący się ucichli.
- Przepraszamy Mistrzu - odparliśmy wszyscy, delikatnie się kłaniając.
- Przeprosiny przyjęte. Ale odpracujecie swój błąd. Podczas zmywania można nauczyć się wiele spokoju jak i współpracy - rzekł zerkając na Av.
- Pozmywają, ale kiedy indziej! - wykrzyknął Dojo, który właśnie tu przyszedł. - Pojawiło się drugie Sheng Gong Wu - oznajmił rozwijając zwój.
- Rubin Ramzesa pozwala przenosić różne przedmioty, bądź osoby, z odległości - wyjaśnił mistrz Fung.
- Brzmi nieźle - powiedział z namysłem Indy. - W takim razie prowadź Dojo!
Smok zmienił swoje gabaryty aby posłużył nam jako środek transportu. Jeszcze zanim odlecieliśmy nasz mistrz powiedział:
- Pamiętajcie, młodzi uczniowie. Współpraca jest kluczem do sukcesu.


- Gdzie my właściwie lecimy Dojo? - spytałem.
- Gdzieś w głąb amazońskiej dżungli. Z tego co pamiętam, Rubin chowałem wraz z Kimiko.
- Kimiko... Legendarny smok ognia? - spytał wyrwany z transu Indy.
- Tak właśnie ona - odparł Dojo.
- To ty ją znasz? - zapytałem.
- Nie tylko ją, znam całą czwórkę!
- A gdzie oni właściwie są?.
- W sumie to nie wiem, Kylar. Dawno ich nie widziałem. Cała drużyna się rozpadła zaraz po tym jak schowaliśmy wszystkie Shen Gong Wu, a zło zostało pokonane. Zniknęli w sumie bez słowa. Nawet mistrz Fung nie zamienił ze mną zdania na ten temat. Pewnie gdzieś żyją, może mają rodziny lub nadal strzegą świata przed złem, ale bez naszej wiedzy...
- Tam są jakieś ruiny! - Av wykrzyknęła przerywając rozmowę.
- Mała ma rację! Wyczuwam, że Rubin Ramzesa jest niedaleko. Av prychnęła słysząc jak nazwał ją Dojo. Wyglądało to dość komicznie.
 Wylądowaliśmy na małej polance, zaraz obok ruin. Wszędzie wokół była masa posągów i budowli, a otaczający je las i bujna zieleń, wprowadzała w nastrój tajemniczości. Piękna okolica nie zmieniała faktu, że panował piekielny upał. Korony drzew nie osłaniały nas od żaru, którym dzieliło się niebo. Było tu sporo zwierząt, głównie ptactwo typu papugi lub tukany.
- Teraz postarajmy się znaleźć Shen Gong Wu pierwsi, z tego co widzę Jacka jeszcze tu nie ma - stwierdziła nasza pani kapitan oczywistość.
- Przeszukam ten pagórek! - krzyknąłem.
Wspiąłem się na półkę skalną i zacząłem szukać. Zaglądałem wszędzie gdzie się dało. Nagle poczułem coś na ramieniu, ale było to tylko zimno Doja, który pachniał czymś dziwnym.
- Dojo? Czy ty... używasz perfum?
- Zawsze mogę przecież spotkać jakąś smoczycę! - odpowiedział.
Zaśmiałem się. Smoki używające perfum, do czego to doszło? 
Przed moimi oczami coś zabłysło. Na głowie, zgaduję, że jakiegoś boga, był umieszczony czerwony, lśniący kryształ. Rubin Ramzesa. Ucieszony faktem, że znalazłem owy artefakt, podbiegłem do posągu. Niestety, poczułem falę gorąca i coś odrzuciło mnie na trzy metry do tyłu. Plecy zostały przeszyte bólem. Wylądowałem na jakieś skale.
- Nie tak szybko! - wykrzyknął jakiś głos.
Kojarzyłem już ten głos. Jack Spicer.
Wstałem i zobaczyłem go unoszącego się nad ziemią, dzięki jego śmigłom znajdującym się w plecaku. Obok niego latały dwa roboty. Jeden miał wysunięte działko. Statua była roztrzaskana w pył, a Rubin pewnie leżał gdzieś niedaleko.
- Jackboty, zlikwidować ich!
Coś czułem, że te słowa będą nas prześladować przez długi czas.


 Roboty wystrzeliły w nas pierwszą salwą. Zrobiliśmy szybki unik. Podskoczyłem nad pociskami. Z prawej szarżował na mnie jeden przeciwnik. Zrobiłem nad nim przewrót aby uniknąć jego ostrzy. Maszyna zawróciła i chciała ponownie zaatakować, ale nie zdążyła, gdyż zalałem go falą uderzeń i kopniakiem z półobrotu pozbyłem się jego głowy. Indy radził sobie dobrze, właśnie zniszczył robota używając broni innego. Jego sposoby walki zawsze były zaskakujące. martwiło mnie, że nie mogłem znaleźć Av. Wodząc oczami po polu bitwy, pokonałem kolejne dwa roboty. Wtedy ją ujrzałem. Walczyła z Jackiem, ale nie dawała sobie rady gdyż nasz wróg skakał jak szalony. Korzystał z Monety Modliszki. Ich pojedynek odbywał się na skale, pod którą leżał Rubin Ramzesa.
- Indy! Podrzuć mnie w stronę skały! Trzeba pomóc Av!
- Jasne - odparł krótko.
Szybko podbiegłem w stronę kolegi, który rękoma podrzucił mnie wysoko i  przeskoczyłem nad jackbotami. Av była trzymana za ramiona przez jedną z tych głupich maszyn. Próbowała się wyrwać, ale nie miała już sił. Jack właśnie chwycił broń jednego z rozwalonych botów. ,,Muszę ją ratować!'' Chwyciłem Shen Gong Wu.
- Rubin Ramzesa! - krzyknąłem.
W jednej chwili Jack był trzymany w magicznej poświacie. Rzuciłem nim o jedną ze skał. Wskoczyłem na górę strącając przeciwnika, który trzymał Av.
- Dziękuje.
- Nie ma za co, jesteśmy zespołem - uśmiechnąłem się.
Jack chwilę później odlatywał z stąd przegrany.
- Wygraliśmy naszą pierwszą walkę! - wykrzyczał z radości Indy.
- Chłopcy, należą się wam przeprosiny. Nie powinnam sama walczyć z Jackiem. Myślałam, że dam radę, ale..
- Przeprosiny przyjęte - przerwałem jej.


- No to cóż, pora wracać - wtrącił się Dojo. - Przecież czeka was zmywanie! Tak oto dostaliśmy solidną lekcję w praktyce wyciągniętą z walki i ze słów mistrza. Wchodząc do kuchni złapaliśmy się za głowę. Ileż było tych naczyń!



2 komentarze:

  1. "Zawsze mogę przecież spotkać jakąś smoczycę!" - cytat dnia 12/10

    No a tak bardziej serio to kontynuujcie to co robicie, bo w porównaniu do wielu innych blogów tego typu to macie dobry początek. Rly. A jeśli te rozdziały będą dłuższe to w ogóle będzie spoko. (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! :) Pomysł wypadł tak znikąd, więc sam początek jest bardzo amatorski. Następne są już dłuższe i mam nadzieję, że ciekawsze! Życzymy miłego czytania! :P

      Usuń