wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział III

Upał w lustrze - Av

Jak zawsze wczesnym rankiem, wyszliśmy z łóżek, aby rozpocząć poranny trening. Dla osoby, która lubi sobie pospać był to prawdziwy koszmar. Chyba nikt nie lubi wstawać, aby okrążać biegiem świątynię, prawda? Nikt z wyjątkiem tej dwójki. Mówiąc „ta dwójka” miałam na myśli moich „serdecznych” przyjaciół z drużyny. Na treningu zawsze pojawiali się z pełnym energii usposobieniem do działania. Miałam ochotę ich powystrzelać. Wyszłam na zewnątrz zaplatając warkocz lecz nikogo nie spotkałam. Nie było Kylara, ani Indiego ani Mistrza… ani nawet Doja. Ze strachem spojrzałam na zegarek. „Nie, na pewno się nie spóźniłam” – pomyślałam. Błądząc między alejkami ogrodu, usłyszałam głośny śmiech. Zaniepokojona podążałam za źródłem dźwięku. Jack Spicer chyba nie wkradałby się tylko po jedno Shen Gong Wu, prawda? Chociaż, po tym czerwonowłosym idiocie, można by się spodziewać dosłownie wszystkiego. Wychyliłam się zza ściany. Przyczyną chichotu było Wu, ale to nie Spicer je trzymał.
- No proszę, panowie. Mogliście mnie obudzić, na ten przedwczesny trening – rzuciłam sarkastycznie opierając się o ścianę.
- Gdybyśmy cię obudzili, to byłabyś na nas zła – powiedział Kylar poprawiając włosy.
- Całkiem możliwe – odpowiedziałam. – Gdzie jest Mistrz?
- Miło widzieć całą trójkę w świetnych humorach, możemy zaczynać trening – powiedział nasz nauczyciel pojawiając się nie wiadomo skąd. A już liczyłam, że trening jest odwołany i wrócę do łóżka.
- Proszę, usiądźcie.
- To nie ma dziś biegów? – wyrwało mi się.
- Jeżeli bardzo chcesz, to możesz biegać, aczkolwiek chciałem z wami porozmawiać.
- Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam.
- Cóż za pogoda, prawda? – pomyślał głośno Indy z tajemniczym uśmiechem.
- Ach, nie chciałem z wami rozmawiać o pogodzie, tylko o żywiołach. Zapewne kojarzycie Kimiko, Claya, Omiego i Raimunda…
- A kto nie kojarzy? – wtrącił Kylar.
- Byli moimi wychowankami przez bardzo długi okres czasu i gdyby nie oni, nasz świat dawno przestałby istnieć. Pamiętam jak dziesięć lat temu rozmawiałem z nimi tak samo jak z wami teraz.
- Jak ten czas szybko leci – wtrącił Dojo wskakując Mistrzowi na ramię ocierając łezkę.
- Macie szansę zostać tak samo silni jak oni. Każdy z was będzie władać innym żywiołem: Kylar – wodą, Indy – ogniem, Av – wiatrem.
- A gdzie jest ziemia? – brązowowłosy spytał na głos o to, o czym pomyśleliśmy.
- Kiedyś wam wytłumaczę.
Nie było sensu się spierać. Już się przyzwyczaiłam, że jak Mistrz Fung powiedział, tak musiało być.
- Chciałbym teraz abyście spróbowali użyć swoich żywiołów przeciw sobie. Panowie najpierw.
Skupieni stanęli naprzeciw siebie. Wydawało się, jakby wszystko zamarło w bezruchu. Ptaki nagle przestały ćwierkać, a ja przestałam czuć delikatne podmuchy wiatru na policzku.
Chłopcy przerwali tę ciszę krzycząc w tym samym momencie:
- Ogień!
- Woda!
Intuicja kazała mi ukryć się za pobliskim drzewem. Dało się słyszeć huk. Gdy zauważyłam, że panowie leżą na ziemi, stanęłam obok mistrza. Indy był mokry od stóp do głów, a Kylar miał sadzę na całej twarzy i stroju. Mistrz stanął jak kamienny posąg, a Dojo otworzył usta ze zdziwienia. Oczy zaczęły mi łzawić nie tylko od wszechobecnego pyłu. Kilka sekund później leżałam na trawie płacząc się śmiechu. Mistrz nakazał chłopcom aby się umyli i oznajmił, że trening dobiegł końca. Nie mogłam powstrzymać się od komentarza:
- Pomogłabym wam się ogarnąć, ale jak zrobicie to nawzajem to będzie zabawniej...
- Lepiej im pomóż, byle szybko! Czuję, że uaktywniło się nowe Wu.
- Co tym razem? – spytał Kylar wycierając twarz i rzucając mi mordercze spojrzenie. Nadal chciało mi się śmiać.
- To Odwracające Lustro. Potrafi zmienić działanie każdego Shen Gong Wu o sto osiemdziesiąt stopni!
- Czyli gdyby Spicer się w nim przejrzał zobaczyłby naprawdę przystojnego kolesia, który jest geniuszem zła?
- …można to tak tłumaczyć – odpowiedział Dojo. – Wyruszamy za chwilę, lepiej weźcie szaliki! Lecimy na Antarktydę.
- Świetnie, jeszcze tego brakowało w tym jakże perfekcyjnym dniu – mruknęłam.
       Im dłużej lecieliśmy, tym robiło się zimniej. Kylar położył się na Dojo rozpinając kurtkę, a Indy trzymał w obu rękach płomień nie przejmując się niską temperaturą. Gdy nie mogłam już wytrzymać, delikatnie przewiałam jego ogień nad swoje dłonie.
- Mogę pożyczyć?
Nie odzywając się rzucił spojrzenie, którego nikt by nie rozszyfrował i wzniósł drugi, dla siebie.
- No dzieciaki, jesteśmy na miejscu – rozległ się głos smoka, po czym wszyscy poczuliśmy delikatne uderzenie o ziemię.
- To tyle? Myślałem, że będzie chłodniej – powiedział Kylar przeciągając się.
Gdybym w porę nie ugryzła się w język to nie skończyłoby się to dobrze dla nas wszystkich.
- Pora zacząć szukać lustra – oznajmił Indy i zaproponował aby się rozdzielić. Niechętnie skierowałam się w przeciwną, niż moi rówieśnicy, stronę i zamiast skupić się na szukaniu Sheng Gong Wu, myślałam jak bardzo nienawidzę zimy.
- Gdybym była magicznym, Odwracającym Lustrem, to gdzie bym była? – zastanawiałam się na głos i nagle usłyszałam huk i dźwięk śmigieł – zdecydowanie właśnie w tym miejscu.
- O cholera – wyrwało mi się gdy zobaczyłam armię Jackbotów. Mądrzejsi w doświadczenie wiedzieliśmy, że jest to tylko rozproszenie naszej uwagi.
- O! Raczyła się pojawić – Kylar krzyknął w moją stronę rozwalając głowę Jackbota.
- Uważaj, za tobą! – wrzasnęłam. Brązowooki zdążył uchylić się przed piłą, która w tym momencie była ręką blaszanej kreatury. Szukałam wzrokiem czarnej czupryny Indiego. Zamarłam gdy zobaczyłam ją w towarzystwie Jacka. Dotarliśmy w to miejsce najszybciej jak się tylko dało. Obydwaj trzymali ręce na prostokątnym zwierciadle. Wszyscy wiedzieli co to oznacza.
- Moja Moneta Modliszki kontra twój Rubin Ramzesa – krzyczał Jack tak, że przeszły mnie dreszcze.
Indy z równie tajemniczym wzrokiem spojrzał na Jacka a dziwny blask w jego czarnych jak smoła oczach mówił, że jest gotowy aby zdobyć lustro.
- Będziemy jeździć na łyżwach, kto pierwszy zdobędzie Wu, wygra.
- Zgoda, zaczynamy!
- Pojedynek mistrzów! – krzyknęli obydwoje.
To co działo się dalej zdziwiło mnie do granic możliwości. Kylar i ja znaleźliśmy się na platformie, która wzniosła się w górę, a lodowy tor do jazdy na łyżwach wyglądał na bardzo trudny do pokonania. Arena wznosiła się w powietrzu i nie posiadała żadnych barier, dlatego łatwo było z niej wypaść. Na mecie znajdowało się Odwracające Lustro zamrożone w wielkiej bryle lodu.
- Gong Yi Tanpai!
Ruszyli do przodu. Jack całkiem dobrze radził sobie z jazdą na łyżwach. Indy początkowo miał problem, żeby złapać równowagę.
- Nie chcę na to patrzeć – powiedziałam zasłaniając oczy.
- Już możesz – odpowiedział Kylar. Spicer i wojownik ognia szli łeb w łeb, lecz wrogowi niewątpliwie brakowało gracji, którą miał w sobie Indy. Gdy członek naszej drużyny był całkiem blisko kawałka lodu, Jack podciął mu nogi używając Monety Modliszki. Chłopak przejechał na brzuchu przez prawie całą arenę tak, że prawie wypadł.
- No nie patrz się tak, tylko go jakoś wdmuchnij z powrotem! – Kylar był na tyle zdenerwowany, że zapomniał o naszej bezsilności. Zagryzłam wargi do krwi. Nagle, Indy użył Rubinu Ramzesa i przeniósł Jacka prosto na start. Jeszcze nie wszystko stracone. Chłopak podjechał do Lustra i dotknął je ręką ale nic się nie działo.
- Musisz to rozmrozić! – krzyczał brązowowłosy.
- Ale jak? – odezwał się przeciwnik Jacka trochę zdziwiony.
- Twój żywioł, idioto! – wtrąciłam się. Już tak niewiele brakowało. Jack był coraz bliżej.
- Ogień! – krzyknął Indy uderzając w bryłę lodu, która pękła na wiele kawałków. Od razu zrobiło mi się cieplej. Jack prawie dotknął lustra i gdyby nie wyczucie kolegi stracilibyśmy kolejne Sheng Gong Wu. Wszystko wróciło na miejsce, a Indy wycieńczony jazdą na łyżwach padł na lód z Odwracającym Lustrem pod pachą, Rubinem Ramzesa w dłoni i Monetą Modliszki w kieszeni. Łzy zamarzły mi w oczach i nawet nie zauważyłam kapitulacji Jacka.
- No, to było coś – odezwał się Kylar.
- Hej, słuchajcie, nie mam pojęcia gdzie jest to lustro! Szukałem chyba wszędzie… - oznajmił Dojo, podchodząc do nas – o… widzę, że sobie poradziliście.
- Dojo… nawet nie masz pojęcia ile cię ominęło – uśmiechnęłam się do smoka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz