wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział VI

Kto powiedział, że nie można mieć ciastka i zjeść ciastka? - Av



      Po porannym treningu jak zawsze udałam się na dach świątyni. Nikt mnie tam nie szukał, a ja miałam czas by pobyć sama ze sobą. Zazwyczaj brałam ze sobą książkę w moim języku narodowym i siadałam pod dużym parasolem, który chronił moją skórę przed opalenizną. Zdążyłam już całkiem nieźle wciągnąć się w fabułę, kiedy z dołu doszedł do mnie głos Kylara:
- Av, gdzie jesteś? Chodź na chwilę!
Niechętnie zamknęłam powieść i zeskoczyłam na ziemię. Zanim dotarłam do źródła dźwięku poczułam słodki zapach świeżo upieczonych ciastek.
- Co tak pięknie pachnie? - spytałam wchodząc do kuchni.
- Upiekłem ciastka z kremem, chcesz? - spytał Kylar, który był umorusany mąką. Uśmiechnął się i przybliżył blachę do mojej twarzy. Czułam, że coś jest nie tak, ale mój wrażliwy nos poddał się słodkiej woni lukru i wzięłam ciastko.
- Dziękuję?
- Nie ma sprawy - odpowiedział słodkim głosem i odszedł dość szybkim krokiem.
Nie mogąc dłużej wytrzymać ugryzłam wypiek. Usłyszałam głośny dźwięk i poczułam krem rozsmarowany na całej twarzy. Nie, to nie było przepyszne ciastko, tylko żart, kawał, dowcip... obojętnie jakby tego nie nazwać. Chwytając ścierkę zaczęłam wycierać twarz i zdenerwowana wyszłam z kuchni.
- Hej, Av smakowało ci...? - spytał Kylar ze łzami rozbawienia w oczach. Na pewno słyszał huk.
- Za mało wanilii, kretynie - odpowiedziałam i bez zbędnych krzyków wdmuchnęłam go do fontanny.
- Hej wa... Co tu się stało? - spytał zdziwiony Indy, który wszedł do ogrodu.
- Nie jedz ciastek! - warknęłam odchodząc.
- Jakich ciastek...?
- Nieważne stary, nieważne - odpowiedział Kylar wypluwając wodę.
      Kierowałam się właśnie do mojego pokoju, kiedy na drodze stanął mi Dojo.
- Wracaj do nich! Czuję, że nowe Shen Gong Wu dało o sobie znać.
- Jak zawsze w najbardziej odpowiednim momencie! - nie mogłam powstrzymać się od komentarza.
- To ogon węża – powiedział Dojo rozwijając zwój, kiedy byliśmy już przy moich kolegach – pozwala on zmienić się w ducha i przechodzić przez ściany, pomieszczenia, podłogi...
- To Wu brzmi całkiem znajomo – głośno myślał Indy.
- To właśnie przez nie, przez odwracające lustro i Raimunda, Wuya odzyskała ciało po raz pierwszy.
- Gdzie ona teraz jest? - spytał Kylar.
- A bo ja wiem? Pewnie w jakiś piekielnych czeluściach, uwięziona w swojej szkatułce – odpowiedział obojętnym tonem Dojo.
- Jack chyba nie jest takim debilem, żeby ją uwolnić jeszcze raz, prawda? - zadałam pytanie retoryczne.
      Lecieliśmy ponad chmurami. Dokoła otaczało nas błękitne niebo, a delikatne linie powietrza łaskotały moje policzki. Pierwszy raz w dzisiejszym dniu byłam całkiem uspokojona. Wcześniej wątpiłam w mój żywioł. Teraz uświadomiłam sobie, że wiatr był zawsze blisko, tuż obok mnie.
- Jesteśmy na miejscu – zakomunikował Dojo.
Wokół nas był gęsty las. Drzewa zasłaniały część horyzontu. Dobrze, że dni były długie. Mogliśmy spokojnie szukać Ogona Węża. Rozdzieliliśmy się, a każdy wziął po jednym Shen Gong Wu. Odwracające lustro zostało w świątyni. Oficjalna wersja jest taka, że uznaliśmy je za bez użyteczne, ale tak naprawdę to Kylar zapomniał wziąć go z krypty. Ten kretyn myśli, że nie wiem?
Wskoczyłam na drzewo i próbowałam wypatrzeć Wu. Już zdążyłam się przyzwyczaić, że nigdy nie znajdowałam nic pierwsza. Nagle usłyszałam szczęk metalowych części robotów i poczułam dziwne, męskie perfumy. Spicer się umył?
      Szybko dobiegłam do walczących już panów. Na razie nie było widać czerwonych włosów Jacka. Napuścił na nas same roboty i sam zajął się poszukiwaniem Wu. Zapomniał, że odkryliśmy jego taktykę jakieś pięć rozdziałów temu?
- Idź go poszukaj, zajmiemy się nimi! - krzyczał Indy. Nie miałam lepszego pomysłu, więc podążyłam za ciężkim zapachem „Pana Geniusza Zła”.
- E, Spicer, to nasze Wu.
- Nie byłbym tego taki pewien. Jackboty... - nie dokończył.
W chwili gdy zabawki Jacka miały mnie unicestwić myślałam o tym jak długo taki typ jak Spicer musiał myśleć nad nazwą dla swoich robotów. W pewnym momencie poczułam jak żelazne macki oplatają mnie w talii.
- Łapska przy sobie! - krzyknęłam odwracając się i niszcząc robota. Wybuch maszyny odrzucił mnie do tyłu tak, że spadłam na drzewo. Poczułam krew na wargach. Nagle zauważyłam jak dwa roboty fruną z wyrywającymi się chłopcami.  Rzuciłam się w ich stronę, ale nie wiadomo skąd pojawiła się metalowa łapa i zakleszczyła mi się na ramieniu. Zauważyłam, że ta sama ręka trzymała Dojo. No, ostatnio nam coś faktycznie zbyt dobrze szło.
Jack cieszył się jak dziecko, bo znalazł Ogon Węża.
- Przestań, Jack. Przejdź do konkretów! - dało się słyszeć nienaturalny głos. Zza pleców Spicera wyłoniła się fioletowa chmura.
- Wuya?! - krzyknęłam w tym samym momencie co Dojo, Kylar i Indy.
Odpowiedziałam na swoje pytanie z początku dnia. Tak, Jack jest takim debilem by uwolnić ją ponownie.
- No zajebiście – westchnęłam cicho. Jackboty przeszukały nasze stroje w celu znalezienia Shen Gong Wu. Takim oto sposobem Spicer i Wuya zdobyli Rubin Ramzesa, Monetę Modliszki i Pięść Tebigonga.
- Zrobimy tak – zaczęła Wuya pojawiając się nagle przed moją twarzą – przyniesiesz nam ładnie Odwracające Lustro, bo inaczej nie zobaczysz więcej swoich przyjaciół.
Gdyby nie ta pieprzona łapa ściskająca moje ramię, ta jebana prześwitująca chmura dostałaby w swoją nieistniejącą twarz! Miałam ochotę rzucić się na Jacka i na te blaszaki.
- Masz czas do wieczora – dorzucił Jack ze swoją nędzną próbą nikczemnego śmiechu.
- Dojo, musimy szybko lecieć do świątyni – oznajmiłam bez żadnych uczuć w głosie.
      Tym razem podróż nie minęła mi w przyjemnej atmosferze. Trudno przyznać, ale strasznie się bałam. Nie miałam pojęcia co ten kretyn może im zrobić.
- Mistrzu Fung! Potrzebuję Odwracające Lustro – krzyknęłam wchodząc do świątyni. Musiałam oddać Wu, chociaż wiedziałam, że w połączeniu z Ogonem Węża, Wuya znowu stanie się człowiekiem. „Przecież te cioty same się nie uwolnią” - myślałam przerażona.
- Dziecko, powoli... - odpowiedział mistrz.
Spokojnie opowiedziałam mu całą historię dzisiejszego dnia.
- Musisz się zastanowić, co zrobić...
- Ale ja wiem co muszę zrobić!
- Pamiętaj, że nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastka.
- Ciastko! No pewnie! Udowodnię, że mogę mieć i zjeść ciastko!
- Ale...
Szybko pobiegłam do pokoju. Po pół godzinie byłam gotowa.
- Dojo, możemy lecieć.
- Jesteś pewna, że chcesz lecieć sama?
- Nie jestem, ale nie mam wyjścia – powiedziałam drapiąc go po głowie.
      Nową siedzibą Jacka był opuszczony magazyn. Dojo wylądował niedaleko muru. Myślał, że będę się skradać. Nie miałam zamiaru. Weszłam i od razu doszedł do mnie odór tanich męskich perfum i wilgotnego pomieszczenia.
- Halo, jest tu kto? - krzyknęłam.
- No pewnie, właź bez skrępowania! Na pewno uda ci się nas uwolnić! Mogłabyś chociaż udawać, że się skradasz! - warknął Kylar.
- Ciesz się, że w ogóle przyszła – odpowiedział mu Indy.
Panowie byli w klatce, w której prętami były elektryczne przewody.
- No to nieźle was urządził – powiedziałam.
- O proszę, kogo my tu mamy! - dało się słyszeć głos Spicera.
- Taaaak, nie przeciągajmy... nieco się spieszę.
- Masz Odwracające Lustro? - spytała Wuya..
- Nie dawaj jej go! - krzyczał Indy.
- Poradzimy sobie... - dołączył Kylar.
- Aha, już to widzę – odpowiedziałam. – Masz tu Lustro i spierdalaj.
- Grzeczniej może – zdenerwowała się Wuya. Przewróciłam oczami.
- Czy Wasza Okropność nie raczyłaby przyjąć skromnego daru w postaci Odwracającego Lustra...
- Koniec tych gierek! Dawaj Wu! - krzyknął Jack wyrywając mi magiczny artefakt.
- Ty to jednak jesteś debilem, Spicer – powiedziałam, otwierając drzwi.
- A ty co? Uciekasz, bez kolegów? Takiej drużyny jeszcze nie widziałem – śmiał się czerwonowłosy.
- Jack to nie jest Odwracające Lustro! To jakiś nędzny falsyfikat...
- Och... nie uciekam. Robię sobie pole do działania. Wiatr!
Huragan, który wtargnął do magazynu zerwał połączenia elektrycznych przewodów i chłopcy byli wolni. Jack nie przewidział takiej kolejności zdarzeń i zaskoczony walnął ciałem o pobliską ścianę. Wybiegliśmy na zewnątrz i odszukaliśmy Doja.
- Skoro miałaś taki plan od razu, to po co podrabiałaś Odwracające Lustro... Mogłaś od razu nas uwolnić. – denerwował się Kylar.
- Przez twoje pieprzone ciastka, nabrałam ochoty żeby się z nimi podroczyć... A atak był całkiem nie planowany.
- Jesteś niemożliwa – westchnął Indy.


1 komentarz: